Wróciłem szczęśliwy do domu, ale nie zastałem Moni. Wyjąłem telefon i wybrałem numer, ale cisza nie odbiera. W pierwszej chwili pomyślałem, że po prostu jej się rozładował, a więc zostawiłem obrączki i poszedłem sprawdzić czy przypadkiem nie ma jej w Louisa w domu, ale to co zobaczyłem w środku po prostu mnie zdziwiło . Na podłodze leżały rozwalone ciuchy, a więc zrobiłem parę kroków dalej i ujrzałem na środku salonu Monię w samej bieliźnie i grupkę ludzi koło niej. Bez wahania od razu spytałem: Kochanie co ty się dzieje? Co to są za ludzie?
-Harry ty nie możesz tutaj być. Powiedziała zawstydzona ubierając koszulkę na ramiączka i zabrała mnie do kuchni.
-Ale czemu? Możesz się rozbierać przed zupełnie obcymi Ci osobami, a przede mną nie?
-Zrozum, że przymierzam różne suknie ślubne i jeżeli wybiorę tą jedyną. Przecież nie możesz zobaczyć panny młodej w sukni ślubnej przed ceremonią.
-A no dobrze, a czemu nic nie mówiłaś, że tutaj będziesz?
-No bo Pipino uparł się żebym przymierzyła kilka.
-A kto to jest Pipinio?
-Projektant. Idz do domu. Wrócę wieczorem.
-No dobrze. Pa.
Nie ukrywam, że byłem troszeczkę zdenerwowany, ale wyjaśniła mi cała zaistniała sytuację i na spokojnie wróciłem do domu gdzie pod drzwiami zastałem już chłopaków.
-Siema! Powiedziałem pierwszy.
-Cześć! Mamy coś dla Ciebie. Powiedział radośnie Zayn.
-Tak, a co?
-Kilka piwek. Powiedział Niall.
-A nie macie czegoś mocniejszego?
-Możemy mieć. Powiedział zdziwiony Louis.
-No to na co czekacie?
-Dobra już lecimy. Za 5 minut będę oznajmił Liam zostawiając mnie z pozostałymi chłopkami.
Wpuściłem ich do środka i skierowałem się do kuchni po szkło.
-Stary co się dzieje? Spytał prosto z mostu Louis.
-Chodzi o Monię...
-Ale kłócicie się? Dopytywał się Zayn.
-Nie. Martwię się o nią. Od kilku dni wraca do domu bardzo zmęczona i nie ma na nic ochoty. Nie chce jeść.
-Nie martw się. Ma teraz dużo rzeczy na głowie. Ślub i przygotowania, a po za tym praca itd.
-Wiem wiem, ale zrozum Liam ona jest jakaś inna.
-A ma zawroty głowy? Spytał Niall.
-Nie. A co sugerujesz?
-Że może Monia jest w ciąży i dlatego jest taka jaka jest.
-Zapytaj ją. Jak moja mama była w ciąży to po prostu nie dało się z nią wytrzymać na początku, a potem też nie miała na nic ochoty i tylko by spała. Dodał Louis.
-A no może, tak być. Dzięki chłopaki za radę.
OCZAMI MONIKI:
Spałam sobie, aż tu nagle usłyszałam pukanie do drzwi, a za nimi Pipino z dziewczynami. Rzuciłam tylko oczami na na strony i wpuściłam gości.
-Coś się stało? Spytałam podejrzliwie.podejrzliwie. Mieliśmy się spotkać za parę dni.
-Nie, ale uznaliśmy, że lepiej będzie jak przymierzysz suknie i zobaczymy w której wyglądasz wyjątkowo.
-No dobrze, a więc gdzie macie suknie?
-Monia, przecież Harry nie może Cię zobaczyć w sukni. Oznajmiła Gosia.
-Chodź do nas. Tam nikt nie będzie nam przeszkadzał. Poprosiłam Louisa aby wyszedł z chłopakami. Dodała Kinga.
-No dobrze. Zamknęłam dom i poszłam do domu moich przyjaciół. Od progu ściągnęli ze mnie większość ubrania, które rzucili nie wiem gdzie i założyli suknie, która nawet mi się tak bardzo nie podobała, ale nie chciałam robić im przykrości i przeszłam się po salonie, a potem to już wybrałam bardziej w moim stylu. Stojąc w samej bieliźnie ujrzałam Harolda, który zrobił mi mała awanturę, ale po chwili spokojnej rozmowy wrócił do domu, a ja zostałam i przymierzałam kolejne kreacje. Po około 3 godzinach udało mi się wrócić do domu. Zostałam tam cały zespół który się świetnie bawił. Nie ukrywam to trochę nie odpowiedzialne zachowanie ze strony Harolda robiąc imprezkę w połowie tygodnia, ale no cóż jesteśmy jeszcze młodzi. Kiedy się wyszalejemy jak nie teraz. Usiadłam z nimi chwilę, ale zauważyłam że skończyły im się przekąski, więc weszłam do kuchni coś przygotować. Otwierając lodówkę poczułam się jakoś słabo. Wzięłam głęboki wdech i postałam chwilę oparta o blat kuchenny. Po około jakiejś minucie poczułam się lepiej, a więc zajęłam się jedzeniem. Przygotowany posiłek zaniosłam do salonu.
-O dziękujemy Kochanie. Powiedział Harry.
-Chcecie coś jeszcze? Zapytałam z uśmiechem.
-Nie dziękujemy. Powiedzieli razem.
-No to ja wam nie będę przeszkadzać. Lecę na górę.
***********************************************************************************************
Czytając książkę usłyszałam z dołu jakieś łomot. Od razu odłożyłam książkę i zbiegłam na dół. Ujrzałam chłopaków kompletnie nachlanych. Nie mieli nawet siły samemu wstać, ale kontaktowali, a więc postanowiłam ich trochę ogarnąć. Zaczęłam od mojego ukochanego. Pomogłam mu wstać i zaprowadziłam go do naszej sypialni. Nie ukrywam nie było to łatwe, ale jakoś się udało. Rzuciłam go na łóżko i zaczęłam rozbierać do spania.
-O Monia. Nie wiedziałem że masz na mnie ochotę. Wyszeptał.
-Nie mam. Śpij już. Przykryłam go kołdrą i zeszłam na dół.
-Chłopaki! Który następny?
-To może ja. Zabełgotał Louis i o dziwo się sam podniósł, lecz z tego co widzę sam by nie doszedł. Zostawiłam chłopaków w salonie, a z Louisem udałam się do jego domu gdzie czekała na niego wściekła Kinga.
-Louis czemu ty żeś się tak uchlał? Spytała od progu.
-Bo bo cię kocham Kochanie.
-No dobra chodź. Powiedziała moja przyjaciółka.
-Poradzisz już sobie? Zapytałam.
-No pewnie. Dzięki że go odprowadziłaś. Wróciłam do domu i odprowadziłam Nialla do domu, a Zayna i Liama położyłam w pokojach gościnnych. Nie miałam już siły ich odwozić do domu. Położyłam się kolo mojego skarba bardzo wyczerpana. Rano myślałam, że wstanę pierwsza, ale się pomyliłam Harrego już nie było w łóżku. Pomyślałam pewnie kac go męczy i weszłam pod prysznic. Po odprawieniu codziennych czynności zeszłam na dół gdzie czekało na mnie pyszne śniadanko i ukochany narzeczony.
-Witaj Skarbie. Powiedział pierwszy.
-Hej. Jak głowa? Boli?
-Troszeczkę ale jak Cię widzę to przestaje.
-To super, a czemu nakryłeś tylko na dwie osoby?
-Głuptasku, przecież mieszkamy tutaj we dwoje.
-No tak, ale został u nas Liam i Zayn na noc.
-A to nic nie wiedziałem już dostawiam talerze, a ty idź obudź naszych śpiochów.
-Okey. Powiedziałam radośnie i wbiegłam po schodach na górę. Zapukałam do Zayna i go obudziłam, lecz wychodząc z pokoju znowu poczułam się strasznie słabo. Oparłam się o ścianę i zobaczyłam ciemność .........
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
sobota, 31 stycznia 2015
niedziela, 18 stycznia 2015
Rozdział 64
Witam Was Kochani w Nowym Roku! Wiem, że dawno się nie pojawił żaden rozdział, ale było to spowodowane brakiem czasu i niestety weny.Chciała bym wam bardzo serdecznie podziękować za ponad 20 000 wyświetleń.
Jesteście CUDOWNI!
Mam nadzieje, że kolejny rozdział mojego opowiadania przypadnie wam do gustu i będziecie go chętnie komentować, a więc zapraszam do czytania. :D
-Louis ja nie mogę tego przyjąć. Powiedziałam po otworzeniu i zobaczeniu pięknego naszyjnika.
-Nie ma żadnego sprzeciwu. I założył mi biżuterię.
-Dziękuję ci. Ucałowałam chłopaka w policzek i zeszliśmy wspólnie na dół. Po chwili oczekiwań pojawili się pierwsi goście, którzy położyli prezenty pod choinkę i zasiedli do stołu. Poczekaliśmy jeszcze jakieś 30 minut i w drzwiach pojawiła się Kinga i Gosia.
-Cześć wszystkim powiedziała pierwsza Kinga.
-No hej. Powiedziałam i uścisnęłam moje przyjaciółki.
-Bardzo się cieszę że was widzę. Powiedział Louis całując Kingę.
-Dacie nam jakieś 20 minut? My weźmiemy szybki prysznic i jesteśmy gotowe. Spytała Gosia.
-No jasne. Powiedział Harold.
-A po za tym nie ma jeszcze wszystkich. Dodałam i skierowałam się w stronę kuchni. Doprawiając jeszcze ostatnie potrawy usłyszałam rozmowę Louisa z moim ukochanym:
"-Słuchaj zrób to w połowie kolacji.
-Na pewno? A nie na początku? Spytał Louis.
-Nie. Wyjdziesz na chwilę do kuchni wziąć kwiaty.
-A no okey. "
Zastanowiłam się chwilę nad sensem ich rozmowy i doszłam do wniosku, że chyba on się chce jej oświadczyć, ale oczywiście nie maiłam pewności, a więc postanowiłam nic w tym kierunku nie robić niech się sam wnykarze. Goście się zeszli, a dziewczyny wyszywały, a więc zasiedliśmy do kolacji wigilijnej połączonej z malutką imprezą urodzinową Tolimsona. Siedziałam między Harrym, a Louisem i czekałam tylko na rozwiązanie zagadki.
-Zaraz przyjdę. Powiedział mój przyjaciel siedzący obok mnie. Ja już wiedziałam, że zaraz nastąpi punkt kulminacyjny całej kolacji, ale czekałam cierpliwie. Po chwili wrócił z wielkim bukietem kwiatów, które od razu wręczył Kini.
-Dziękuje Louis. Jesteś kochany! Powiedziała zachwycona. Już chciała go uściskać lecz szatyn ją powstrzymał.
-Czekaj. Ja chciałem się spytać czy czy .....
-Czy co? Zapytała się moja przyjaciółka.
-Czy zostaniesz moją żoną? Wypowiadając te słowa przyklęknął i wyciągnął pierścionek .
-Oczywiście, że tak. Powiedziała cała w skowronkach.
-Ale wiesz z czym to się wiąże?
-.........-Kinga nic nie powiedziała.
-Z tym że musisz się przeprowadzić do Londynu.
-Ale teraz nie mogę mam studia.
-Spokojnie zaczekam ten rok, a potem możesz studiować tutaj. A więc?
-Zgadzam się. I po tych słowach ucałowała teraz swojego narzeczonego.
******************************************************************************************************
Święta minęły nam w spokojnej, a za razem wesołej atmosferze. Ja teraz coraz więcej pracuję, ale chcę tego bo po ślubie chcę z mężem ( fajnie brzmi ) wyjechać z nim na długie wakacje. Zostało jeszcze 3 miesięcy do ślubu, a ja nadal nie mam sukienki. Dlatego umówiłam się z dziewczynami na zakupy. Czekam na nie już jakieś 15 minut, ale ich nadal nie ma. Zaczęłam się już trochę denerwować. Wyciągnęłam telefon i wykonałam parę telefonów, ale żadna nie odbierała, a więc zadzwoniłam do Louisa.
-Hej.
-Siemaneczko. Jak tam zakupy?
-Własnie nijak bo dziewczyn jeszcze nie ma.
-Jak to nie ma?
-Nie mogę się do nich dodzwonić. Wiesz coś o tym?
-Nie, ale zaraz gdzie ty jesteś?
-No w centrum.
-A Kinga wspominała, że jedzie do domu mody.
-Którego?
-No tego Victoria Model.
-No dobra zaraz tam pojadę.
Po około 20 minutach byłam na miejscu gdzie znalazłam moje zguby. Siedziały sobie spokojnie i przeglądały katalogi z sukniami ślubnymi.
-Dziewczyny! Powiedziałam głośno.
-Jesteś w końcu. Powiedziała Paulina.
-A czemu mi nie powiedziałyście, że się tutaj spotykamy?
-Jak to nie? Kinga miała Ci powiedzieć.
-Ups zapomniałam. Przepraszam, ale ważne że jesteś.
-A jeszcze się spytam czemu nie odbieracie telefonu?
-A bo w moim królestwie każdy wycisza telefon. Nawet ty kwiatuszku. Powiedział jakiś facet.
-No dobrze, a pan to kto?
-Pan i twórca, a tak naprawdę projektant sukni ślubnych.
-Aha witam Monika Levy.
-Pipino Pichioni.
-Miło mi. Nie jest pan z Londynu. Prawda?
-Tak jestem z Meksyku.
-O to cudownie Pipino.
-Tak wiem, że jesteś w jakiś sposób związana z moja ojczyzną. A więc proszę usiądź i obejrzyj pokaz moich sukni.
-Dobrze. Zajęłam miejsce koło moich przyjaciółek i wpatrywałam się w projekty. Nie ukrywam że sukienki były prześliczne, ale nie mogłam się zdecydować.
Po długich dyskusjach zabrałam projekty do domu i umówiłam się na spotkanie za parę dni, abym mogła się zdecydować. Wróciłam do domu sama. Nie miałam jakoś nastroju przebywać z dziewczynami. Potrzebowałam chwili dla siebie. Od progu powitał mnie mój ukochany.
-Cześć Skarbie! Zmęczona?
-Hej. Bardzo. Powiedziałam całując chłopaka w policzek.
-No to może coś zjesz?
-Nie, dzięki.
-No to wspólna kąpiel?
-Nie, położę się spać. Jestem na prawdę bardzo zmęczona, a jutro mam sesję i muszę być wypoczęta.
-No dobrze, ale później Cie obudzę na kolację.
-Okey. Odpowiedziałam i skierowałam się na górę zostawiając Harrego ze smutna miną w salonie.
******************************************************************************************
OCZAMI HARREGO:
Czekałem grzecznie na moja ukochana w domu. Myślałem, że spędzimy popołudnie razem, ale się jednak pomyliłem. Monia wróciła bardzo zmęczona do domu i nie ukrywam trochę mi się to nie podobało. Ostatnio przez jakiś tydzień chodzi rozdrażniona i ciągle jest zmęczona. Kiedy moja przyszła zona położyła się spać opuściłem dom i udałem się do jubilera odebrać nasze obrączki. Na szczęście większość mamy ogarnięte. Zostały nam tylko drobiazgi i Moni sukienka, bo jakoś nie miała wcześniej do tego głowy.
-Dzień dobry. Powiedziałem wchodząc do jubilera.
-Witam Pana.
-Ja chciałem odebrać..... . Sprzedawca nie pozwolił mi dokończyć.
-Tak,tak wiem. Pan po obrączki.
-Tak. Są już ?
-Oczywiście i podał mi pudełko z obrączkami.Otworzyłem i ujrzałem śliczne złote obrączki.
-I jak? Podobają się?
-Tak. Ile płacę?
-Wszystko już opłacone.
-A no tak. Zapominałem.
-Spokojnie. Wy zakochani zawsze tak macie, ale na szczęście ja tu jestem i nad wszystkim czuwam.
-Jeszcze raz dziękuję.
***********************************************************************
Wróciłem szczęśliwy do domu, ale nie zastałem Moni. Wyjąłem telefon i wybrałem numer, ale cisza nie odbiera. W pierwszej chwili pomyślałem, że po prostu jej się rozładował, a więc zostawiłem obrączki i poszedłem sprawdzić czy przypadkiem nie ma jej w Louisa w domu, ale to co zobaczyłem w środku po prostu mnie zdziwiło ...... .
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Jesteście CUDOWNI!
Mam nadzieje, że kolejny rozdział mojego opowiadania przypadnie wam do gustu i będziecie go chętnie komentować, a więc zapraszam do czytania. :D
-Louis ja nie mogę tego przyjąć. Powiedziałam po otworzeniu i zobaczeniu pięknego naszyjnika.
-Nie ma żadnego sprzeciwu. I założył mi biżuterię.
-Dziękuję ci. Ucałowałam chłopaka w policzek i zeszliśmy wspólnie na dół. Po chwili oczekiwań pojawili się pierwsi goście, którzy położyli prezenty pod choinkę i zasiedli do stołu. Poczekaliśmy jeszcze jakieś 30 minut i w drzwiach pojawiła się Kinga i Gosia.
-Cześć wszystkim powiedziała pierwsza Kinga.
-No hej. Powiedziałam i uścisnęłam moje przyjaciółki.
-Bardzo się cieszę że was widzę. Powiedział Louis całując Kingę.
-Dacie nam jakieś 20 minut? My weźmiemy szybki prysznic i jesteśmy gotowe. Spytała Gosia.
-No jasne. Powiedział Harold.
-A po za tym nie ma jeszcze wszystkich. Dodałam i skierowałam się w stronę kuchni. Doprawiając jeszcze ostatnie potrawy usłyszałam rozmowę Louisa z moim ukochanym:
"-Słuchaj zrób to w połowie kolacji.
-Na pewno? A nie na początku? Spytał Louis.
-Nie. Wyjdziesz na chwilę do kuchni wziąć kwiaty.
-A no okey. "
Zastanowiłam się chwilę nad sensem ich rozmowy i doszłam do wniosku, że chyba on się chce jej oświadczyć, ale oczywiście nie maiłam pewności, a więc postanowiłam nic w tym kierunku nie robić niech się sam wnykarze. Goście się zeszli, a dziewczyny wyszywały, a więc zasiedliśmy do kolacji wigilijnej połączonej z malutką imprezą urodzinową Tolimsona. Siedziałam między Harrym, a Louisem i czekałam tylko na rozwiązanie zagadki.
-Zaraz przyjdę. Powiedział mój przyjaciel siedzący obok mnie. Ja już wiedziałam, że zaraz nastąpi punkt kulminacyjny całej kolacji, ale czekałam cierpliwie. Po chwili wrócił z wielkim bukietem kwiatów, które od razu wręczył Kini.
-Dziękuje Louis. Jesteś kochany! Powiedziała zachwycona. Już chciała go uściskać lecz szatyn ją powstrzymał.
-Czekaj. Ja chciałem się spytać czy czy .....
-Czy co? Zapytała się moja przyjaciółka.
-Czy zostaniesz moją żoną? Wypowiadając te słowa przyklęknął i wyciągnął pierścionek .
-Oczywiście, że tak. Powiedziała cała w skowronkach.
-Ale wiesz z czym to się wiąże?
-.........-Kinga nic nie powiedziała.
-Z tym że musisz się przeprowadzić do Londynu.
-Ale teraz nie mogę mam studia.
-Spokojnie zaczekam ten rok, a potem możesz studiować tutaj. A więc?
-Zgadzam się. I po tych słowach ucałowała teraz swojego narzeczonego.
******************************************************************************************************
Święta minęły nam w spokojnej, a za razem wesołej atmosferze. Ja teraz coraz więcej pracuję, ale chcę tego bo po ślubie chcę z mężem ( fajnie brzmi ) wyjechać z nim na długie wakacje. Zostało jeszcze 3 miesięcy do ślubu, a ja nadal nie mam sukienki. Dlatego umówiłam się z dziewczynami na zakupy. Czekam na nie już jakieś 15 minut, ale ich nadal nie ma. Zaczęłam się już trochę denerwować. Wyciągnęłam telefon i wykonałam parę telefonów, ale żadna nie odbierała, a więc zadzwoniłam do Louisa.
-Hej.
-Siemaneczko. Jak tam zakupy?
-Własnie nijak bo dziewczyn jeszcze nie ma.
-Jak to nie ma?
-Nie mogę się do nich dodzwonić. Wiesz coś o tym?
-Nie, ale zaraz gdzie ty jesteś?
-No w centrum.
-A Kinga wspominała, że jedzie do domu mody.
-Którego?
-No tego Victoria Model.
-No dobra zaraz tam pojadę.
Po około 20 minutach byłam na miejscu gdzie znalazłam moje zguby. Siedziały sobie spokojnie i przeglądały katalogi z sukniami ślubnymi.
-Dziewczyny! Powiedziałam głośno.
-Jesteś w końcu. Powiedziała Paulina.
-A czemu mi nie powiedziałyście, że się tutaj spotykamy?
-Jak to nie? Kinga miała Ci powiedzieć.
-Ups zapomniałam. Przepraszam, ale ważne że jesteś.
-A jeszcze się spytam czemu nie odbieracie telefonu?
-A bo w moim królestwie każdy wycisza telefon. Nawet ty kwiatuszku. Powiedział jakiś facet.
-No dobrze, a pan to kto?
-Pan i twórca, a tak naprawdę projektant sukni ślubnych.
-Aha witam Monika Levy.
-Pipino Pichioni.
-Miło mi. Nie jest pan z Londynu. Prawda?
-Tak jestem z Meksyku.
-O to cudownie Pipino.
-Tak wiem, że jesteś w jakiś sposób związana z moja ojczyzną. A więc proszę usiądź i obejrzyj pokaz moich sukni.
-Dobrze. Zajęłam miejsce koło moich przyjaciółek i wpatrywałam się w projekty. Nie ukrywam że sukienki były prześliczne, ale nie mogłam się zdecydować.
Po długich dyskusjach zabrałam projekty do domu i umówiłam się na spotkanie za parę dni, abym mogła się zdecydować. Wróciłam do domu sama. Nie miałam jakoś nastroju przebywać z dziewczynami. Potrzebowałam chwili dla siebie. Od progu powitał mnie mój ukochany.
-Cześć Skarbie! Zmęczona?
-Hej. Bardzo. Powiedziałam całując chłopaka w policzek.
-No to może coś zjesz?
-Nie, dzięki.
-No to wspólna kąpiel?
-Nie, położę się spać. Jestem na prawdę bardzo zmęczona, a jutro mam sesję i muszę być wypoczęta.
-No dobrze, ale później Cie obudzę na kolację.
-Okey. Odpowiedziałam i skierowałam się na górę zostawiając Harrego ze smutna miną w salonie.
******************************************************************************************
OCZAMI HARREGO:
Czekałem grzecznie na moja ukochana w domu. Myślałem, że spędzimy popołudnie razem, ale się jednak pomyliłem. Monia wróciła bardzo zmęczona do domu i nie ukrywam trochę mi się to nie podobało. Ostatnio przez jakiś tydzień chodzi rozdrażniona i ciągle jest zmęczona. Kiedy moja przyszła zona położyła się spać opuściłem dom i udałem się do jubilera odebrać nasze obrączki. Na szczęście większość mamy ogarnięte. Zostały nam tylko drobiazgi i Moni sukienka, bo jakoś nie miała wcześniej do tego głowy.
-Dzień dobry. Powiedziałem wchodząc do jubilera.
-Witam Pana.
-Ja chciałem odebrać..... . Sprzedawca nie pozwolił mi dokończyć.
-Tak,tak wiem. Pan po obrączki.
-Tak. Są już ?
-Oczywiście i podał mi pudełko z obrączkami.Otworzyłem i ujrzałem śliczne złote obrączki.
-I jak? Podobają się?
-Tak. Ile płacę?
-Wszystko już opłacone.
-A no tak. Zapominałem.
-Spokojnie. Wy zakochani zawsze tak macie, ale na szczęście ja tu jestem i nad wszystkim czuwam.
-Jeszcze raz dziękuję.
***********************************************************************
Wróciłem szczęśliwy do domu, ale nie zastałem Moni. Wyjąłem telefon i wybrałem numer, ale cisza nie odbiera. W pierwszej chwili pomyślałem, że po prostu jej się rozładował, a więc zostawiłem obrączki i poszedłem sprawdzić czy przypadkiem nie ma jej w Louisa w domu, ale to co zobaczyłem w środku po prostu mnie zdziwiło ...... .
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Subskrybuj:
Posty (Atom)