piątek, 20 marca 2015

Rozdział 67

Wieczorem już siedziałam przed tłumem dziennikarzy. Wśród nich byli moi przyjaciele i Harry, który był bardzo nie zadowolony z tego co zrobiłam, ale no cóż jak się okazało mogłam go posłuchać. Podczas konferencji po prostu robiło mi się słabo i znowu zemdlałam. Obudziłam  się już w domu. Nie mam pojęcia co Harry powiedział dziennikarzom, ale wiem jedno, że muszę o siebie zadbać bo jak tak dalej pójdzie to nie zostanę panią Styles. Wstałam i ubrałam się w jakieś ubrania i zeszłam na dół. Myślałam, że tam znajdę Harrego, ale się pomyliłam bo po nim tylko została kartka: Monia jeśli czytasz tą kartkę to znaczy, że już nie spisz i masz położyć się do łóżka. O 10 przyjdzie Zayn i się Tobą zajmie a ja będę wieczorem. Buziaki ;*
Zrobiłam co kazał. Nie czułam się zbyt dobrze, po jakiejś chwili pojawił się Zayn, który zrobił mi śniadanie i zagadywał. 
-Zayn jesteś bardzo miły, ale nie musisz tutaj przy mnie siedzieć! Możesz iść do domu.
-Monia nie ma mowy coś obiecałem Harremu i słowa dotrzymam, a po za tym to co ja tam będę robił? 
-Nie wiem to już twoja gestia. 
-Monia od kąt rozstałem się z Karoliną moje życie straciło sens. Nie mam po co żyć. 
-Ale Zayn nie mów tak!
-Monia przy życiu trzymacie mnie tylko wy i zespół.
-Nie przesadzaj masz rodzinę. 
-Niby tak, ale oni mnie nie wspierają.
-A kiedy się z nimi ostatni raz widziałeś?
-Dawno.
-Właśnie, a więc nadrób to. Pojedz spędź z nimi trochę czasu. 
-To nawet dobry pomysł. 
-Najlepszy. No to kiedy jedziesz?
-Jutro.
-Nie marnuj czasu. Dzisiaj i to postanowione. 
-Ale .....
-Nie ma żadnego ale. Ja się prześpię, a ty jedz spokojnie jak coś to dzwon do mnie. Okey?
















-No dobra. Dzięki Monia jesteś kochana. Nie wiem co bez Ciebie bym zrobił. Po tych słowach brunet mocno mnie uściskał i pocałował, aż sama się zdziwiłam ale no cóż jakoś musiał mi się odwdzięczyć. Ja grzecznie poszłam spać, a brunet pojechał do rodziny. Obudziłam się około godziny 14:30 a na dole usłyszałam śmiechy moich przyjaciół, troszeczkę się ogarnęłam i zeszłam do nich. Oni bardzo zdziwieni ucichli i patrzyli na mnie z niedowierzaniem po czym zapytałam :-Ej co się dzieje?




















-Monia! Ty krwawisz! Odpowiedział pierwszy Louis. 
-Ale ja to? Zapytałam bez myśli po czym szybko mnie posadzili na sofie i dali chusteczki, aby powstrzymać krwotok z nosa. 
-Monia wszystko w porządku? Zapytał Kinga.
-Tak.
-A ten krwotok z nosa? 
-Nie wiem. Nic nawet nie poczułam, ale pojadę dzisiaj do lekarza i zobaczymy co powie okey?
-No pewnie. Już dzwonie po Harrego.
-Nie Louis! Nie dzwoń! On załatwia sprawy związane z naszym ślubem, a więc niech to załatwi, a wy pojedziecie ze mną. Przecież to nic poważnego. 
-No dobrze. 
PO MIESIĄCU:
Już najgorsze za mną. Przez ten ostatni miesiąc siedziałam cały czas w domu, a mój lekarz powiedział że już jest wszystko dobrze. Nie ukrywam kamień spadł mi z serca, bo dłużej bym już chyba nie wytrzymała. Wszyscy na zmianę się mną opiekowali. Ale to już jest nie potrzebne. Za 2 tygodnie mój ślub już nie mogę się doczekać tego dnia, bo Harry to najlepsza rzecz jaka mnie spotkała w życiu. Zayn wyszedł na prostą już nie rozmyśla o Karolinie i nawet dzisiaj ma mieć randkę. Nie ukrywam że trzymam za niego kciuki, aby mu się udało, bo każdy z nas ma kogoś do kogo może się przytulic a on? Jest sam. Często bywa z nami, ale to nie to samo. 
-Skarbie?
-Tak Harry?
-O czym tak myślisz? Bo raczej nie o mnie prawda?
-Tak prawda.
-A więc? Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności?
-O Zaynie.
-On jako jedyny nie potwierdził czy przyjdzie na ślub z osoba towarzyszącą czy sam.
-Tak to też. 
-No to co się z nim dzieje? 
-Nieważne.
-No dobra, ale wiesz że i tak mi powiesz.
-Jak będzie na to czas to Ci powiem.
-No dobra, a wiesz że na wesele przyjedzie jeszcze ktoś o kim nie wiesz?
-A kogo zaprosiłeś? Nasze wesele miało być kameralne na 80-100 osób, a na ile wyszło? 
-No na jakieś 200.
-No właśnie, a więc kto to?
-Na pewno się ucieszysz.
-Harry! Nie drocz się ze mną tylko mów!
-Paweł.
-Serio? Przyjedzie?
-Tak.
-Ale go nie lubisz...
-Ale jeśli tobie to sprawi przyjemność to czemu nie?
-Dziękuję jesteś Kochany, a teraz lecę.
-Gdzie? 
-Umówiłam się z Malikiem.
-Okey weź samochód.
















-Dzięki. Wrócę za jakieś 3-4 godzinki. 
-Baw się dobrze. 
Pojechałam do mieszkania bruneta, aby pomóc mu się wyszykować na randkę. Nie wiem co to za dziewczyna, ale na pewno jest wyjątkowa. Po jakiejś godzinie dobraliśmy strój i ułożyliśmy włosy, a przy czym jeszcze zdążyliśmy pogadać.
 -Dzięki Monika.
-Nie ma za co. Wiesz że Cię Kocham jak brata i Ci zawsze pomogę? Wiesz?
-Wiem, wiem ale jestem bardzo zdenerwowany. 
-Nie ma czym. Lepiej mi trochę o niej opowiedz. 
-Nie mam czasu. 
-A no dobrze. Lepiej żebyś się nie spóźnił. Wyglądasz świetnie.
-Dzięki. 
-No to teraz tylko kwiaty i gotowy.
-Kupie po drodze. Pa.
-Trzymam kciuki. Pa. 
Pożegnałam się z nim i pojechałam do domu. 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Kochani wiem, że dawno mnie nie było, ale miałam pewnie problemy ze zdrowiem i tym się musiałam zając. Mam nadzieje że nie zapomnieliście o Moim blogu i będziecie komentować. Będę bardzo wdzięczna, bo pod ostatnim rozdziałem nie jest zbyt dużo komentarzy. Proszę was wyraźcie swoje zdanie czy się podoba czy nie. To nie jest wiele, a dla mnie bardzo ważne bo wiem co oczekujecie od mojego bloga. 
Pozdrawiam :D

KOMENTUJ!