poniedziałek, 18 lipca 2016

Rozdział 75

 Witajcie!!! 
Wiem, że nie było mnie długo i za to bardzo Was przepraszam. 
Jeśli ktoś czyta jeszcze tego bloga to zapraszam do kolejnego rozdziału. Mam nadzieje że swoimi komentarzami zmotywujecie mnie do dalszego pisania. Bardzo na Was liczę. 
Pozdrawiam.   
 ****************************************************
Po jakiś 30 minutach byłem już z powrotem i przygotowałem pyszne śniadanko. Po cichu skierowałem się na górę do sypialni, aby delikatnie obudzić moją księżniczkę, lecz po otworzeniu drzwi zobaczyłem puste łóżko. Do cholery czy ona znowu mi uciekła! - powiedziałem na głos, lecz po chwili usłyszałem śmiech z łazienki i odetchnąłem z ulgą. 


-Harry czy coś się stało? - zapytała z uśmiechem Monika.
-Nie nic. Zrobiłem śniadanie.  
-To genialnie. Bo jesteśmy bardzo głodni.
-Jesteśmy? 
-Tak. Ja i dziecko.
-Faktycznie. Nadal nie mogę w to uwierzyć że mam cię z powrotem i jeszcze będę ojcem. 
-Oj Harry może dobrze się stało że wyjechałam?
-Nie żartuj! Ten czas był dla mnie najgorszym w całym życiu. Nawet chciałem się zabić!
-Co?
-No tak. Oglądałem nasze zdjęcia i tak jakoś, ale na szczęście Zayn i reszta mnie uratowali. 
-Nic nie wiedziałam - powiedziała ze smutkiem w oczach.
-A skąd miałaś wiedzieć, przecież nie utrzymywałaś kontaktu z nikim. Nawet dziewczyny nic o tobie nie wiedziały. 
-Nie prawda. 
-Wiedziały? Kinga? Gosia? Która z nich?
-Ktoś inny!
-Kto? 
-Teraz to jest nie ważne, ale wiedz że przez ten czas cały czas cie kochałam. 
-Jasne. Chodź do mnie.  Przytuliłem moją księżniczkę i zeszliśmy na dół. 
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ:
Spotkaliśmy się ze wszystkimi znajomymi na poprawinach. Dziewczyny nie mogły się mną nacieszyć. Zresztą ja tak samo. Straciłam tyle czasu, przez własną głupotę. Teraz wiem że źle postąpiłam wyjeżdżając bez słowa. 
Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Zayna. 
-Monia słyszysz mnie?!
-Tak, o co chodzi?
-Wszystko w porządku? 
-Tak. A co u Ciebie? 
-Rozstałem się nie dawno z dziewczyną. 
-Szkoda. Może nie była Ci przeznaczona. Ale nie przejmuj się tym. 
-Postaram się. A ty zostajesz już na stałe?
-Tak. Harry nas już nie wypuści.
-No tak. 
Naszą rozmowę przerwała przemowa Louisa.
"Kochani wiem że to moje i Kingi święto, ale chcę zadedykować piosenkę Litte thinks. Dla Moniki i Harrego. Zapraszam was na środek."
Troszeczkę niechętnie wyszliśmy na środek, ale gdy chłopacy zaczęli śpiewać a ja spojrzałam Harremu w oczy po prostu nie mogłam się od nich oderwać. W tamtej chwili nikt dla mnie nie istniał tylko on. Nasz taniec zakończyliśmy soczystym pocałunkiem, który wszyscy nagrodzili brawami. 
Całą imprezę praktycznie przegadałam ze znajomymi, bo w sumie nie miałam siły tańczyć. Nic nie mówiłam Harremu, ale źle się czułam. To pewnie było spowodowane emocjami. 
KILKA DNI PÓŹNIEJ:
-Skarbie nie muszę iść do lekarza. Byłam przed przylotem.
-Monika nie dyskutuj. Pójdziemy i już. 
Będąc już w drodze do lekarza czułam jakiś dziwny niepokój. Te uczucia miałam chyba wymalowane na twarzy bo Harry popatrzył się na mnie i nic nie mówiąc złapał za rękę. Będąc już w gabinecie poczułam ulgę słysząc słowa lekarza. 
-Jest wszystko w porządku. Panie Styles będzie pan miał córkę. 

-Na prawdę? Krzyknął z radością mój mąż. 
-Tak. Córeczka rozwija się prawidłowo. 
-A kiedy jest termin porodu? spytał Loczek. 
-Już za kilka miesięcy a dokładnie marzec
-Cudownie. Dziękujemy. 
Tak patrzyłam na przejętego Harrego, ze nie mogłam wyjść z podziwu. Po powrocie do domu wybrałam się na spacer z dziewczynami. Spacerowałyśmy po okolicy rozmawiając.
-Jakie macie plany na sylwestra? Spytałam. 
-W sumie to nic nie planowałam z Louisem. Powiedziała Kinga.
-Ja też z Niallem nie rozmawiałam. Oznajmiłam Gosia. 
-To może zróbmy imprezkę u mnie w domu? Tak jak było kiedyś za nim wyjechałam. 
-To świetny pomysł. Wiesz że od momentu kiedy wyjechałaś nie byliśmy na żadnej wspólnej imprezie. Tylko mój ślub, ale w sumie to ty już byłaś na nim, wiec to się nie liczy.
-Żartujesz? 
-Nie Monia nikt nie miał ochoty na imprezowanie. Oznajmiła mi Gosia. 
-Nie wiedziałam ze tyle dla was wszystkich znaczę. Po tych słowach poleciały mi łzy po policzku, które natychmiastowo otarłam. 
-A więc zakupy? Spytała radośnie Kinia.
-Tak jest proszę pani! powiedziałyśmy wspólnie z Gosią i skierowałyśmy się w stronę centrum handlowego. Chodząc po sklepach poczułam się jak kiedyś. 
Tak cudownie i wolno. Nikt nie chciał nic od mnie nawet Harry nie dzwonił, aż tak często tylko co jakieś 3-4 godziny z pytaniem czy się dobrze czuję. 
Będąc w sklepie z odzieżą dziewczyny wybrały już swoje sukienki tylko ja ciągle nic nie miałam. Jednak przez tą ciąże trochę przytyłam, a więc muszę poszukać ciuchów ciążowych pomyślałam. Z moich rozmyślań wyrwał mnie telefon od Nialla. 
-Tak słucham?
-Cześć Monia. Możemy się spotkać?
-Dzisiaj? 

-Tak. Tylko mam prośbę nic nie mów Gosi.

-Okey. Wpadnę do Ciebie wieczorem. 
-Nie bo będzie Gosia w domu. Może w jakiejś restauracji?
-Okey.
-Będę po Ciebie o 19. Pasuje?
-Tak. Do zobaczenia. 
-Kto dzwonił? Spytała Gosia.
-Harry. -A okey. Patrz mam dla Ciebie genialną sukienkę.
-Oszalałaś przecież ja się w to nie zmieszczę. 
-A no tak. Zapominałam o twoim brzuszku. W sumie ja też bym już chciała być mamą.
-No to na co czekasz?
-Do tego trzeba dwojga.
-A Niall? Nie jest dobrym kandydatem na ojca?
-Jest, ale my nawet nie jesteśmy małżeństwem. 
-Oj tam. Nie długo się to pewnie zmieni. Zobaczysz. 
WIECZOREM:
-Kochanie musisz wychodzić?
-Umówiłam się z Niallem. Chciał o czymś pogadać. 
-A nie możesz jutro? 
-Już się umówiłam, a po za tym muszę nadrobić trochę zaległości. 
-No tak. Tylko ubierz się ciepło. 
-Jasne. Lece już bo Niall na nie czeka pod domem. Pa.
Wsiadłam pospiesznie do auta blondyna i odjechaliśmy. Podczas drogi prawie nic nie rozmawialiśmy aż nie wytrzymałam i zaczęłam rozmowę.

-Co się stało?
-Musisz mi w czymś pomóc. 
-Ale w czym?
-Dowiesz się na kolacji. Restauracja była niedaleko, a wiec już po chwili siedziałam przy stoliku wybierając danie. 
-Niall już możesz mi powiedzieć?
-Nie wiem jak zacząć.
-Niall!!! Miej litość. Jestem w ciąży i nie można mi się denerwować, a więc?   


CZYTASZ=KOMENTUJESZ