niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 73

Moje pożegnanie trwało chyba wieczność, gdy już Monia odleciała pojechałem do Louisa, ale spotkałem ich pod domem Harrego. 
-Zayna ty wiesz już?
-O czym? udałem głupiego.
-Monia wyjechała nie wiadomo gdzie.
-A Harry już wie? Spytał Louis.
-Nie wiem. Zaczęliśmy dzwonić do drzwi ale nikt nie otwierał, a samochód jego stał na podjeździe, więc od razu doszło nam do głowy że mogło stać się coś złego. 
-Odsuń się! Wyważę drzwi. Krzyknął szatyn.
Nie trzeba. Ja mam klucze. W tym momencie nikt nie pytał się mnie o ich posiadanie. Po otworzeniu drzwi zobaczyliśmy Harrego leżącego w salonie, a koło niego plama krwi od razu zadzwoniliśmy po karetkę. Na szczęście nasz przyjaciel nie zdążył się jeszcze wykrwawić. Pogotowie zabrało go do szpitala. Po kilku godzinach okazało się że stan Harrego jest stabilny i możemy z nim porozmawiać. Staliśmy wszyscy pod drzwiami jego sali ale  nikt nie odważył się wejść pierwszy. -Może wy chłopaki wjedźcie. Powiedziała Kinga.
-A czemu wy nie? Spytał od razu Louis.
-Bo my bardziej przypominamy o Moni. 
-No fakt. Potwierdził Niall. Po czym weszliśmy razem do naszego przyjaciela. Harry leżał nieruchomo na łóżku i wpatrywał się w sufit. 
OCZAMI HARREGO:
Moje życie nie ma sensu. Jak Monia odeszła nie mam po co żyć. Skierowałem się do kuchni i wziąłem najostrzejszy nóż, którego Monia zabraniała mi używać bo wiedziała, że w moich rękach mogę się nim skaleczyć. Wszystko mi ją przypomina. Nawet zwykły nóż, który położyłem na stoliku i przeglądałem nasze zdjęcia z koncertów, wakacji, imprez i ślubu. Po czym chwyciłem nóż i podciąłem sobie żyły. Obudziłem się w szpitalu po czym po chwili weszli do mnie chłopaki ze skwaszonymi minami. Żaden z nich nic nie mówił. Czekali pewnie na mnie, ale ja nie miałem ochoty z nimi gadać. Po chwili milczenia odezwał się jednak Louis: To pewnie banalne pytanie, ale jak się czujesz?
Ja nic nie mówiłem tylko dalej wpatrywałem się w w biały sufit i rozmyślałem o Monice. Czemu ona mnie zostawiła? Zadawałem sobie o pytanie. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos doktora. -Panie Styles proszę się odezwać!
-Czego? Warknąłem.
-Pana stan jest stabilny, ale nie powinien pan zostawać sam. Jutro wypiszemy pana do domu. A teraz proszę odpoczywać. Po czym wyprosił moich przyjaciół. 
TYM CZASEM OCZAMI MONI:
Nie chciałam go zostawiać, ale tak podpowiadał mi rozum. On nie liczył się ze mną. Jest dobrze jak jest. Jestem z dala od niego. Co pomaga mi zapominać o nim, lecz nigdy mi się to nie uda bo dziecko które noszę jest też jego. Już za 7 miesięcy powitam go na świecie, a teraz muszę znaleźć pracę. Usiadłam wygodnie w fotelu i włączyłam telewizję. W wiadomościach muzycznych podali ze zespół One direction zawiesza działalność na miesiąc. Nie znałam powodu, ale nie chciałam go znać.
2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ:
Znalazłam pracę w szkole. Jestem nauczycielką śpiewu.
Nie mogłam wrócić do śpiewania na scenie, bo on by mnie od razu odnalazł. Rozmawiam od czasu do czasu z Zaynem. Z nim mam tylko kontakt, ale nie rozmawiamy o Harrym tylko o naszych przyjaciołach. Mówi mi co robią i jak bardzo za mną tęsknią. Ja tez tęsknie jak cholera, ale to moja decyzja. Tutaj też mam znajomych z poprzedniego zespołu, którzy mi pomagają w ciężkich chwilach. Za dwa tygodnie są święta i ślub Louisa i Kingi. Wiem, że oni mnie tam potrzebują, ale nie mogę. Otwierając listy natknęłam się na piękna złotą kopertę. Od razu mnie to zaciekawiło. Otworzyłam czym prędzej i zobaczyłam zaproszenie na ich ślub. Wysłał je Malik, ale to oznacza że o mnie jeszcze nie zapomnieli.
OCZAMI HARREGO:
Moje życie utraciło sens. Nie mogę nic bez niej zrobić. Już 2 miesiące jej nie widziałem, nie rozmawiałem z nią  ani jej nie całowałem. 

Przed przyjaciółmi udaje silnego, ale gdy wracam do domu wszystko mi ją przypomina.Gram koncerty, ale to nie sprawia mi przyjemności MONIKA To przecież cały mój świat.  Wynająłem prywatnego detektywa żeby jej szukał ale bez skutku. Schowała się przed światem. Niebawem jest ślub Louisa. Nie chcę tam iść, ale co mam zrobić? Zadawałem sobie to pytanie cały czas ale po długich rozmyślaniach podjąłem decyzję, że pójdę na ten ślub. Nie mogę ranić moich najbliższych przyjaciół. 
OCZAMI KINGI:
W końcu nadszedł ten dzień. Jest tak jak sobie wymarzyłam. Nie jest zbyt zimno, ale pięknie prószy śnieg. Wszystko jest idealnie, poza jednym. Nie ma Moniki. Ona zawsze była przy mnie. Nie wiem czemu ale czuję że ona jest ze mną chociaż myślami. Z moich rozmyślań wyrwał mnie Niall.
-Gotowa??
-Tak, tak, a Louis?
-Także, a więc zapraszam do samochodu. Powolnym krokiem zeszłam na dół gdzie czekali na mnie znajomi i mój przyszły mąż. Po chwili rozmowy udaliśmy się do kościoła, gdzie odbyła się cała ceremonia. Tuz po niej staliśmy przed kościołem i przyjmowaliśmy życzenia. Po miłych rozmowach skierowaliśmy się do samochodu gdzie zobaczyłam mała kopertę i kwiaty leżące na dachu auta. Pośpiesznie otworzyliśmy ją z Louisem i zaczęliśmy czytać:
"Kochani życzę Wam na nowej drodze życia dużo miłości, abyście byli ze sobą szczęśliwi. Mam nadzieje że niedługo powiększy się rodzinka Tolimsonów. Wiem że powinnam dzielić z wami tą chwile szczęścia, ale tak będzie lepiej. Wasza przyjaciółka MONIA <3". 




-Kinga to niemożliwe?
-To pismo Moniki.
-Ona tu jest rozumiesz kochanie? 
-Tak, ale jeśli to zostawiła to na pewno jest gdzieś tutaj koło kościoła. 
-Też tak myślę. Poszukajmy jej.








Od razu ruszyliśmy we dwoje w poszukiwania. Obeszliśmy budynek kościelny i nic. Już traciliśmy nadzieje, ale postanowiliśmy zajrzeć jeszcze do środka. Siedziała jedna osoba, która się modliła, ale ja wiedziałam że to ona.
-Zobacz tam jest!
-Nie Monika ma blond włosy.
-To ona!!!
Podeszliśmy bliżej i ujrzeliśmy ........

CZYTASZ=KOMENTUJESZ



poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 72

Około południa zjawiłam się w przychodni, aby zrobić badania. Lekarz dyżurny skierował mnie na podstawowe badania, lecz już po około godzinie były już pierwsze wyniki. Lekarz poprosił mnie do gabinetu. 
-Niech pani usiądzie.
-Coś nie dobrze z moimi wynikami?
-Wszystko jest w porządku, ale pani jest w 2 miesiącu ciąży.
-Słucham? Zapytałam zdziwiona.
-Pani Levy-Styles chyba nie muszę tłumaczyć skąd się biorą dzieci?
-No nie, ale nic nie zauważyłam.
-Spokojnie, teraz proszę o siebie dbać i się nie denerwować. 
-Dziękuję panie doktorze. Będę się stosować do wszystkich zaleceń.
KILKA GODZIN PÓŹNIEJ:
Wróciłam  do domu. Od razu chciałam o wszystkim powiedzieć Harremu, ale się powstrzymałam. Zaprosił mnie na kolacje, a więc wtedy wyznam mu całą prawdę. Około godziny 20;30 byłam już gotowa do wyjścia, ale Harrego nadal nie było. Troszeczkę się tym denerwowałam bo nie dawał cały dzień znaku życia, ale moje rozmyślania przerwał mi dzwonek do drzwi. Pośpiesznie otworzyłam i ujrzałam Marka. 
-Dobry wieczór. 
-Witaj! Wejdź. 
-Dziękuję. Jest Harry?
-Zaraz powinien być. A co Cię do nas sprowadza?
-To nic ważnego.
-A okey, a więc może się czegoś napijesz?
-Tak, poproszę wodę.
-Już się robi. Po krótkiej rozmowie pojawił się Harry z bukietem czerwonych róż.
-Skarbie to dla Ciebie!
-Dziękuję. Musnęłam delikatnie jego usta po czym włożyłam kwiaty do wody. 
Jak się okazało do restauracji wybrał się z nami także Marek. Po zjedzonym posiłku czekając na deser Harry zaczął rozmowę bardzo poważnym głosem.
-Kochanie musimy ci coś powiedzieć!
-Tak o co chodzi?
-No bo ja jestem.... powiedział Marek i przerwał swoją wypowiedz.
-Pamiętasz jak rozmawialiśmy o twojej rodzinie?
-Tak, ale to zamknięty rozdział. Moi rodzice i brat zginęli w wypadku, a dziadkowie już zmarli. Nie mam nikogo. Nie wracajmy już do tego.
-Ja w tajemnicy wynająłem prywatnego detektywa, który znalazł twoją rodzinę.
-Nie wygłupiaj się. Nikt nie żyje. Przestań to rozpamiętywać. Nie mam na to ochoty! A po za tym jest jeszcze Marek. On na pewno nie chce słuchać takiej smutnej historii prawda? Spojrzałam pytająco na niego z prośbą o potwierdzenie mojego zdania,ale on zaprzeczył.
-Nie czemu ja chętnie posłucham.
-Harry proszę nie teraz!
-Dobra powiem ci to i już. Marek Dobrzański to twój ojciec!
-Co? Oszalałeś? On nie żyje a po za tym mój tata nazywał się Marek Levy.
-To prawda. Jestem twoim ojcem. Powiedział mężczyzna.
-Co?
-To prawda. 
-.... Zamurowało mnie. Nie mogłam powiedzieć ani słowa, więc od razu wybiegłam z restauracji. Słyszałam krzyki mojego męża i ojca, abym się zatrzymała, ale ja nie posłuchałam i uciekłam w głąb miasta. Nie mogłam uwierzyć że mogli mnie tak oszukać. Od naszego ślubu minęło jakieś dwa miesiące a oni tak długo mnie okłamywali. Moje życie straciło sens. 

Błąkałam się ulicami Londynu całą noc, aż w końcu zdecydowałam się zadzwonić do Zayna. Wiedziałam, że on mnie nie odtrąci i nie wyda gdzie jestem. 
-Zayn? powiedziałam niepewnym głosem.
-Tak, coś się stało?
-Możesz po mnie przyjechać?
-Pewnie, gdzie jesteś?
-W parku na drugim końcu miasta.
-Okey, a co ty tam robisz?
-Wszystko ci powiem jak się spotkamy. 
-Już jadę.
-Dziękuję, ale nic nie mów Harremu.
-Dobrze. Czekaj tam na mnie!
Po upływie 30 minut zobaczyłam Zayna.
-Jeszcze raz dziękuję, że przyjechałeś!
-Nie ma za co. Mów co się stało. Po chwili milczenia opowiedziałam cały dzisiejszy wieczór. Opowiadając widziałam zdziwienie na jego twarzy. 
-Monia to w ogóle możliwe?
-Jak widać. Mam jeszcze prośbę.
-Proś o wszystko co chcesz.
-Muszę wyjechać!
-Co?!
-Już postanowiłam, ale nie mam przy sobie żadnych dokumentów. Możesz mi je przywieść tak aby Harry się nie zorientował?
-Tak, ale czy to dobra decyzja?
-Tak. Nie mogę być z człowiekiem, który mnie okłamuje!
-Przemyśl to jeszcze!
-Nie nie ma czego. Jutro rano jedz do naszego domu i zabierz dokumenty są w szufladzie w sypialni.
-A twoje rzeczy?
-Kupie nowe.
OCZAMI ZAYNA:
Zrobiłem tak jak prosiła Monia. Pojechałem do jej domu. Spotkałem u progu Harrego, który opowiedział mi wszystko i spytał o powód mojej wizyty.
-Wiesz co  Monia kupiła dla Julki wisiorek i chciałem go odebrać.
-Nie wiem gdzie jest!
-Poszukam. 
-Proszę, ja muszę iść poszukać Moni. Jak będziesz wychodzić zatrzaśnij drzwi. 
-Okey. Powiedziałem i poszedłem na górę. Pomyślałem łatwo poszło. Jeśli nie ma Harrego to zabiorę też parę jej rzeczy na pewno się przydadzą. Spakowałem pośpiesznie dwie walizki i pojechałem do Moni. 
-Załatwiłeś? spytała przeglądając godziny odlotów samolotów z Londynu.
-Tak i mam jeszcze parę twoich rzeczy.
-Świetnie! Jesteś kochany. 
-Monia, wiesz że ja dla Ciebie wszystko, ale czy do dobra decyzja?
-Tak. Na pewno!
Około godziny 12:30 zawiozłem Monikę na lotnisko. Nie chciała nawet powiedzieć gdzie leci, no cóż to jej decyzja ale będzie mi jej bardzo brakować. 
-Odezwiesz się do nas?
-Tak zadzwonię. Muszę najpierw zmienić numer i zadzwonię. 
-Obiecujesz?
-Tak. Tylko nie mów nikomu że mi pomogłeś okey? Nie chcę abyś miał przeze mnie kłopoty. 
-Monia daj spokój. 
-Jak cię nie było napisałam parę listów, które wysłałam do moich przyjaciół z informacją.A teraz nie zadawaj więcej pytań tylko przytul.  Moje pożegnanie trwało chyba wieczność, gdy już Monia odleciała pojechałem do Louisa, ale spotkałem ich pod domem Harrego. 
-Zayna ty wiesz już?
-O czym? udałem głupiego.
-Monia wyjechała nie wiadomo gdzie.
-A Harry już wie? Spytał Louis.
-Nie wiem. Zaczęliśmy dzwonić do drzwi ale nikt nie otwierał, a samochód jego stał na podjeździe, więc od razu przyszło nam do głowy że mogło stać się coś złego. 
-Odsuń się! Wyważę drzwi. Krzyknął szatyn.
Ne trzeba. Ja mam klucze. W tym momencie nikt nie pytał się mnie o ich posiadanie. Po otworzeniu drzwi zobaczyliśmy Harrego leżącego w salonie a koło niego plama krwi..... 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

wtorek, 1 września 2015

Rozdział 71

Ten rozdział jest ze specjalną dedykacją dla GABRYSI ABRAMOWICZ!!!!
Dziękuję Ci Kochana za komentarze :***
Zapraszam wszystkich do czytania mojego opowiadania i proszę o komentarze. One motywują mnie do dalszego pisania :D
Pozdrawiam :)
**********************************************************
Jesteśmy na upragnionych wakacjach w Hiszpanii. Troszeczkę ja Harrego tutaj przyciągnęłam, ale on nie protestował. 
-A widzisz jak tu jest pięknie? Spytałam popijając sok.
-Tak, ale ja jednak wolałem wyjazd do Włoch.
-Ale jesteśmy tutaj. Zdala od rodziny i przyjaciół, a więc może byś się zabrał za...?
-No za co mam się zabrać? Jesteśmy przecież na wakacjach.
-Domyśl się kotku!
-Yyyy no nie wiem.
-Okey a więc przez cały wyjazd nie dam Ci się dotknąć!
-Co?!
-Tak.
-Chodź tu do mnie! Powiedział przyciągając mnie do siebie. 
-O już wiesz o co mi chodzi? 
-Tak tak. Pocałował mnie namiętnie i zabrał do sypialni. Wypróbowaliśmy łóżko hotelowe kilkanaście razy, aż dziw że sąsiedzi się nie skarżyli bo byliśmy dosyć głośno. Wieczorem postanowiliśmy pospacerować po okolicy. Po krótkim spacerze usiedliśmy na ławce w parku. 
-Kocham Cię!Powiedział mój maż trzymając mnie za dłoń.
-Harry! Ja też Cię Kocham! Jesteś całym moim światem.
-A ty moim! 
-A ty moim Kocham cię i ble ble ble. Może już przestaniecie sobie tak słodzić?
-A kim ty jesteś że śmiesz nam przerywać? Spytał Loczek, lecz ja nie musiałam tego robić bo doskonale wiedziałam kto to jest.
-Może Twoja żonka Ci wyjaśni.
-Kochanie?
-Yyyy to jest Diego Bustamante. 
-Tak to ja.
-A może coś więcej być powiedziała?
-nieważne opowiem ci później. Chodźmy. Miło było. 
-Mi też Kochanie! Powiedział Diego po czym został od razu uderzony przez Harrego. Na nasze nieszczęście po parku kręciła się policja i zatrzymała Harolda, a ja nie wiele myśląc pobiegłam na komisariat. 
-Panowie Harry jest niewinny!
-Tak tak. Każdy tak mówi.
-Czy mogę się z nim zobaczyć?
-A ty to kto? Spytał gburowato policjant.
-Żoną.
-Żoną? Nie za młoda pani?
-Nie. On jest moim całym światem i jak go nie wypuścicie to obiecuje ze sobie coś zrobię, a wtedy o panach będzie głośno! Już widzę na nagłówki w gazetach:Monika Levy-Styles ledwo uszła z życiem na komisariacie policji...
-A kto panią się zainteresuje?
-Wszyscy. Bo może pan nie wie ale jestem piosenkarką. Może panom coś zaśpiewać?
-Nie nie.
-Ale głupi ten policjant, że Harrego trzyma. Pomyślałam i wyciągnęłam telefon, aby zadzwonić do chłopaków, lecz po chwili zobaczyłam mojego męża.
-Monia uspokój się! Powiedział Harold.
-Wszystko dobrze? Zapytałam pośpiesznie.
-Tak, tak jestem wolny. 
-Ale jak?
-Nieważne. Lepiej powiedz mi kto to jest ten Diego?















-Diego Bustamante to mój pierwszy chłopak.
-Chłopak?
-No tak. Ale już do niego nic nie czuje.
-Spokojnie, wierzę Ci. 
*******************************************************
Po udanym miesiącu miodowym wróciliśmy do domu. Bardzo szczęśliwi postanowiliśmy odwiedzić naszych znajomych.
-Kinga!Lous! Krzyknęliśmy widząc naszych znajomych. 
-Witajcie Kochani! Jak wyjazd?
-Świetnie, a co u was? Spytał Harry.
-Wyznaczyliśmy datę ślubu. 
-To genialnie. W końcu. No to kiedy będziemy się bawić na waszym weselu?
-Już na święta.
-Cudownie. Może spotkamy się dzisiaj wieczorem ze wszystkimi?
-Okey, o której i gdzie?
-O 19:00 u nas. Zaproponował Loczek, a oni się zgodzili.  Wieczorem byliśmy gotowi na przyjęcie gości. Już nie mogłam się doczekać ich przyjścia, ale poczułam się jakoś nieswojo. Zrobiło mi się niedobrze i zaczęłam wymiotować. Normalnie mi nic takiego się nie zdarza, ale w tym momencie pomyślałam że to po prostu zatrucie.Po 30 minutach pojawili się nasi goście. Bardzo się za nimi stęskniłam. Każdego z nich wyściskałam. Wieczór minął bardzo szybko, aż nie zdążałam z każdym porozmawiać.Z samego rana odprawiając codzienne czynności znowu zaczęły męczyć mnie mdłości, aż w końcu zdecydowałam się pójść do lekarza. 
-Kochanie wszystko w porządku?
-Tak. Powiedziałam przez drzwi.
-Zrobiłem śniadanie zjesz?
-Oczywiście zaraz zejdę. Po 15 minutach pojawiłam się na dole i zaczęłam jeść przepyszne śniadanie. 
-Harry masz jakieś plany na dzisiaj?
-Tak, a co? Powiedział poprawiając włosy. 
-A tak tylko pytam. To co będzie robił mój książę?
-Jadę z chłopakami do studia, ale wieczorem zapraszam Cie na kolacji.
-Dobrze. 
Około południa zjawiłam się w przychodni, aby zrobić badania. Lekarz dyżurny skierował mnie na podstawowe badania, lecz już po około godzinie były już pierwsze wyniki. Lekarz poprosił mnie do gabinetu. 
-Niech pani usiądzie.
-Coś nie dobrze z moimi wynikami?
-Wszystko jest w porządku, ale pani jest ..... 




CZYTASZ=KOMENTUJESZ

wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 70

Gdy oni już stali obok mnie do kościoła wkroczyła moja piękność z moim ojcem. Uśmiechała się delikatnie spoglądając na gości siedzących w ławkach. 
Tuż po chwili stała blisko mnie, a serce zaczęło mi walić, ale nie wiedziałem czy w tym momencie ze stresu czy może z podniecenia? Stojąc koło mnie spojrzała subtelnie w moje oczy i posłała mi ciepły uśmiech po czym zaczęła się cała ceremonia ślubna. Po odmówieniu słów przysięgi nastąpił jeden z najmilszych momentów mogłem pocałować Monikę, jako moja żonę. Czuję się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. 
OCZAMI MONIKI:
Już jestem żoną Harrego. Jak cudownie się z tym czuję. Nie sadziłam, że ja pierwsza wyjdę za mąż z grona moich przyjaciółek, ale najwyraźniej było mi to pisane. Po ceremonii zaślubin staliśmy przed kościołem i przyjmowaliśmy życzenia od gości. 
-Monia wszystkiego najlepszego!
-Dziękuję Kinia. Wiesz, że ty będziesz następna?
-Może. Pomyślności. 
-Dzięki. Kolejne życzenia wyglądały dosyć podobnie, ale przy ostatnich poczułam falę gorąca. Nie wiem czym to było spowodowane, ale jakoś dziwnie się ucieszyłam chociaż nie wiedziałam do końca kto to jest. Siedząc już w samochodzie wiozącym nas do sali weselnej spytałam już mojego męża kto to.
-Kochanie?
-Tak?
-Kto to jest taki wysoki ciemny brunet, który składał nam życzenia na samym końcu?
-yyyy to jest przyjaciel rodziny.
-A dobrze. Cieszysz się?
-Takk. Po czym połączył nasze usta w pocałunku. 
Po przywitaniu nas na sali przez właścicieli nastąpił pierwszy taniec. Dla mnie to sama przyjemność, ale Harry był bardzo zdenerwowany. 
-Czym się denerwujesz?
-Wszyscy się na nas gapią.
-Ale to właśnie o to chodzi, a po za tym są tutaj sami znajomi i rodzina, więc się nie wstydź. 
-Dla Ciebie wszystko! Po chwili zaczęliśmy się ruszać w rytm wolnej muzyki, a po potem to już tańce z gośćmi i tak dalej. Po kilku piosenkach dane mi było zatańczyć z Zaynem, który był bardzo szczęśliwy. 
-Widzę że się świetnie bawisz?
-Najlepiej. A jaki ci się podoba Julia?
-Yyyyy nie miałam okazji jej poznać. Może mi ja przedstawisz?
-Jasne chodź! Po chwili byliśmy przy stoliku gdzie siedziała samotnie dziewczyna Zayna. 
-Cześć jestem Monika. Najlepsza przyjaciółka Zayna.
-Julia dziewczyna Zayna. 
-Miło poznać. 
-Mi także, ślicznie wyglądasz! 
-Dziękuję. Miło że przyjęłaś zaproszenie na ślub.
-Tak, to moja ostatnia impreza przed wyjazdem. 
-Tak słyszałam wyjeżdżacie z Zaynem na miesiąc.
-Nie na co najmniej rok.
-Słucham? Rok? 
-Tak takie mamy plany. Nic nie wiedziałaś?
-Nie Zayn nic mi nie powiedział, ale może po prostu zapomniał. 
-Ooo tutaj jesteś Kochanie. Włączył się do rozmowy mój mąż. Chodź!
-Tak już idę, a poznaj to jest Julia dziewczyna Zayna.
-My się już znamy. Odpowiedziała dziewczyna. 
-Tak Harry?
-Poznaliśmy się kiedyś przypadkiem. 
-A okey. Chodź musimy porozmawiać. Po wyjściu na zewnątrz zaczęłam rozmowę. Czy ty wiesz że oni chcą wyjechać na ponad rok?
-Nie.
-Nie możemy na to pozwolić! 
-Ale zajmiemy się tym już jutro.
-Dobrze mężu!
Wesele minęło nam bardzo szybko. Świetnie się bawiliśmy do białego rana i goście tez byli zadowoleni. Najbardziej się cieszę że teraz z powrotem mam rodziców. W prawdzie mówiąc to rodzice Hrolda, ale mnie traktują jak córkę.
Obudziłam się w objęciach Harrego, który mruczał coś przez sen. Odprawiłam poranne czynności około 13 i obudziłam moją drugą połówkę. 
-Harry wstawaj! Za 3 godziny musisz być gotowy na poprawiny.
-Wiem, wiem, ale zdążę jeszcze.... . Urwał swoje słowa i zaczął mnie namiętnie całować, co od razu przerwałam. 
-Ej co jest skarbie?
-Nie teraz.
-Właśnie że teraz. Musisz słuchać męża. 
-Nie przesadzaj. Mamy poprawiny.
-Olejmy ich i zajmijmy się sobą. 
-Harry! Będziemy mieli na to całe życie, a po za tym po jutrze wyjeżdżamy na wakacje.
-No dobrze. Powiedział ze skwaszoną miną i skierował się do łazienki. Około 16 byliśmy już na sali weselnej i witaliśmy zaproszonych gości. Nie ukrywam było to tylko, a może aż 50 osób. Samych najbliższych tylko nie wiem czemu zaprosił Harry tego Marka. Niby taka bliska rodzina a ja o nim nic jeszcze nie słyszałam, ale jestem zadowolona bo ma takie samo imię jak mój ojciec. Dawno nikogo nie spotkałam o imieniu Marek. O dziwo ja pierwsza byłam gotowa i musiałam czekać na mojego księcia z bajki. Po kilkunastu minutach pojawił się z uśmiechem na twarzy.
-Idziemy Kochanie? Zapytał wyciągając do mnie swoja dłoń.
-Tak, tak. Już po chwili staliśmy przed salą weselną i witaliśmy naszych gości. Jako ostatni pojawił się Marek, gdy go zobaczyłam poczułam falę gorąca. Pomyślałam coś jest nie tak, ale nic nie mówiłam Harremu i poszliśmy się bawić. Nie ukrywam to bardzo ciężka dla nas impreza. Nie zregenerowaliśmy się jeszcze po wczorajszym weselu a tu już kolejne tańce, ale daliśmy radę. 
********************************************************
Jesteśmy na upragnionych wakacjach w Hiszpanii. Troszeczkę ja Harrego tutaj przyciągnęłam, ale on nie protestował. 
-A widzisz jak tu jest pięknie? Spytałam popijając sok.
-Tak, ale ja jednak wolałem wyjazd do Włoch.
-Ale jesteśmy tutaj. Zdala od rodziny i przyjaciół, a więc może byś się zabrał za...?
-No za co mam się zabrać? Jesteśmy przecież na wakacjach.
-Domyśl się kotku!
-Yyyy no nie wiem ....... 














CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 23 maja 2015

Rozdział 69

Po 30 minutach usłyszałem dźwięk dzwonka, a więc skierowałem się w stronę drzwi, aby otworzyć, bo chłopaki byli zajęci. Otworzyłem drzwi i to co ujrzałem mnie bardzo zdziwiło. Za drzwiami stał jakiś mężczyzna z prywatnym detektywem, którego wynająłem, aby znalazł rodzinę Moni. Jak się okazało znalazł jej ojca. Wiedziałem, że jej rodzice zginęli w wypadku, a tylko Monika przeżyła, a potem zajmowali się nią dziadkowie, a konkretnie dziadek, którego bardzo kochała. 
-Witam panie Styles!
-Dzień dobry. Zapraszam do środka. I nadal zdziwiony wpuściłem mężczyzn do środka. 
-Wykonałem swoje zadanie. Znalazłem rodzinę panny Levy. 
-To cudownie. A to kto?
-Marek Dobrzański. Miło mi pana poznać. Powiedział mi nowo poznany mężczyzna. 
-Zaraz zaraz. Dobrzański? A nie Levy?
-Nie! Zmieniłem nazwisko.





-Czemu? Żeby Monika pana nie znalazła?
-trochę tak, ale miałem inne powody. 
-To ja może panów zostawię. Wyraził swoje zdanie detektyw. 










-No dobrze. Powiedziałem odprowadzając go do drzwi. 
Jeszcze raz dziękuję. Honorarium będzie miał pan jutro na koncie.
-Proszę się nie spieszyć! Wiem, że ma pan dzisiaj ślub, a więc proszę uregulować należność w ciągu tygodnia. 
-No dobrze. 
-A bym zapomniał. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. 
-Jeszcze raz dziękuję. Wróciłem do salonu gdzie czekał na mnie niby ''mój teść". Nie wiedziałem o co mam się go zapytać, a więc usiadłem bez słowa i czekałem na jego wypowiedz. Po chwili ciszy w końcu wykrztusił parę słów. 
-To ty zostaniesz mężem mojej córki?
-Tak dzisiaj oficjalnie Monika zostanie moja żona. 
-To świetnie. Mam nadzieje, ze się nią zaopiekujesz.
-Na pewno lepiej niż pan! Czemu pan ja opuścił i udawał, że nie żyje?
-To długa historia. 
-Proszę mówić! Mam jeszcze 5 godzin do ślubu, a więc godzinę mogę poświecić panu. 
-No dobrze. To był piękny dzień. Jechaliśmy na wycieczkę za miasto. Ja prowadziłem, a z boku siedziała moja zona, a z tyłu dzieci. 
-I co było dalej?
-Wszystko było dobrze do momentu w którym nie wyjechał z prawej strony bus. Kierowca wtargnął na drogę na czerwonym świetle i prosto w nas uderzył/.
-I tylko Monika i pan przeżyliście?
-Ona była taka malutka, a ja nie potrafiłem się nią zając. Nie mogłem się pogodzić ze strata czwórki najbliższych mi osób. Wpadłem w depresję i wyjechałem z Polski, a Monisią zajęli się dziadkowie. 
-Zaraz jak to czwórki?
-Magda moja zona była w ciąży. To miały być bliźniaki. Rodzina jeszcze nic o tym nie wiedziała. Chcieliśmy im o tym powiedzieć już w kolejna niedzielę po wypadku, bo wypadała akurat rocznica naszego ślubu. 
-Współczuję, ale była jeszcze pańska córka. Nie interesował pana jej los?

















-Codziennie o niej myślałem. Tylko moja mama wiedziała o moim istnieniu i wysyłała mi zdjęcia, ale gdy zmarła jakieś 15 lat temu kontakt się urwał. 

-Nie potrafię zrozumieć takiego postępowania. 
-Wiem, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale wiem jedno, że nie chcę jej popsuć najważniejszego dnia w jej życiu. 
-Co pan zamierza? Spytałem.
-Chcę ja tylko zobaczyć. 
-A nie powie pan jej prawdy?
-Po co? I tak mnie znienawidzi.
-Ja nie będę ukrywać przed moja zona prawdy. Dzisiaj jej tego nie powiem. Poinformuje ją o tym kilka dni po ślubie. Zgadza sie pan?
-Czemu nie? I tak nie mam nic do stracenia. 
-Dzisiaj będzie pan jako gość na naszym weselu. 
-Nie ja nie mogę. 
-Może pan!
-A co na to Monika?
-Powiem jej, że jest pan przyjacielem mojej rodziny. 
-No dobrze, ale mów mi Marek.
-Okey, ja jestem Harry. 
-Bardzo się cieszę, że mnie odnalazłeś Harry. 
Myślę, że zrobiłem dobrze zapraszając go na ślub. Przecież to ojciec Moniki. Nie mieli ze sobą kontaktu, ale jeśli się znalazł i to w dzień naszego ślubu to czemu nie? To musi być dobry znak. Pomyślałem i zabrałem się do szykowania się do ślubu. 
OCZAMI MONIKI:
Jestem już gotowa. Suknia leży na mnie idealnie. 
-Wyglądasz jak księżniczka. 
-Dziękuję Kinia. Za to że jesteście i ogólnie za wszystko.
-Za ile wyjeżdżamy? Spytała radośnie Gosia wtrącając się do rozmowy.
-Za 5 minut. Powiedziała już gotowa Gemma. 
-Ale limuzyna już stoi! Oznajmiła moja przyjaciółka.
-A więc chodźmy. Powiedziałam i wzięłam bukiet w dłonie.
Kościół był dosyć blisko, bo jakieś 15 km, ale droga strasznie mi się dłużyła. Po zajechaniu na miejsce drzwi otworzył nam kierowca i zaczęły po kolei wysiadać moje druhny, a na końcu ja. Do ołtarza poprowadzi mnie ojciec Harrego. Nie ukrywam, że wolała bym aby to mój tata towarzyszył mi, ale cóż on nie żyje. Harold czekał na mnie już przed ołtarzem, a ja witałam się z naszymi świadkami. 
-Cześć chłopaki!
-Ślicznie wyglądasz!
-Dziękuję Loui. Wszystko gotowe?
-Tak Księżniczko. Dodał Zayn.
-A gdzie twoja dziewczyna? Zapytałam pospiesznie.
-Czeka w kościele.
-Okey. Później ja poznam. 
-Mogę prosić?
-Oczywiście. Powiedziałam z uśmiechem i wzięłam pod rękę mojego przyszłego teścia. 
OCZAMI HARREGO:
Czekałem cały zestresowany przed ołtarzem. Już nie mogłem się doczekać kiedy zobaczę Monikę. 
Organista zaczął grać, a więc zaraz powinienem ją zobaczyć, lecz jako pierwsi pojawili się Kinga z Louisem, potem Gosia z Niallem, a następnie Zayn z Gemmą, a tuz za nimi Liam z Kate. 

Gdy oni już stali obok mnie do kościoła wkroczyła moja piękność z moim ojcem. Uśmiechała się delikatnie spoglądając na gości siedzących w ławkach. Tuż po chwili stała blisko mnie, a serce zaczęło mi walić, ale nie wiedziałem czy w tym momencie ze stresu czy może z podniecenia?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział 68

-Dzięki Monika.
-Nie ma za co. Wiesz że Cię Kocham jak brata i Ci zawsze pomogę? Wiesz?
-Wiem, wiem ale jestem bardzo zdenerwowany. 
-Nie ma czym. Lepiej mi trochę o niej opowiedz. 
-Nie mam czasu. 
-A no dobrze. Lepiej żebyś się nie spóźnił. Wyglądasz świetnie.
-Dzięki. 
-No to teraz tylko kwiaty i gotowy.
-Kupie po drodze. Pa.
-Trzymam kciuki. Pa. 
Pożegnałam się z nim i pojechałam do domu. 
-Skarbie zobacz!
-Co to? Podsunął mi jakaś gazetę. 
-Zayn ze swoją dziewczyną.
-Nie żartuj. To jeszcze nie jest jego dziewczyna.
-A zobacz co tutaj jest napisane. 
-Harry daj spokój nie wiesz jakie głupoty piszą w gazetach?
-Wiem, ale to podobno jest prawda.
-Właśnie podobno.




-A więc słuchaj: ''Zayn Malik ma nową dziewczynę, która udzieliła nam skromnego wywiadu. Nowa wybranka członka 1D nazywa się Julia Roms i jest podróżnikiem. Kobieta wyznała nam w sekrecie, że planuje wyjazd ze swoim nowym chłopakiem do okola świata''.
-Pokaż to! Mój ukochany podał mi gazetę w której faktycznie było to napisane, a dodatkowo było ich wspólne zdjęcie. Niewiarygodne pomyślałam. 
Jeszcze nam jej nie przedstawił, a już gazety o nich piszą? Pomyślałam i skierowałam się bez słowa do kuchni, aby przyrządzić coś pysznego. Cały czas  myślałam o moim przyjacielu, miałam ochotę z nim porozmawiać, ale nie chciałam mu przeszkadzać w spotkaniu. Cały dzień spędziłam z moja drugą połówka, a wieczorem wpadli do nas nasi przyjaciele, ale bez Zayna. 
-Czytaliście? Zapytał się ich Loczek.
-Tak. Ale to raczej nie prawda. Powiedział Liam.
-A jeśli? Spytała Kinga.
-Co wtedy będzie z waszym zespołem? Dopytywała się Gosia.
-Ej nie szalejmy! Zayna jak przyjdzie to nam wszystko wyjaśni. Oznajmił Niall zajadając kanapkę. 
-Masz rację. Powiedziałam i poczęstowałam wszystkich herbatą. Po upływie jakiejś godziny pojawił się Zayn.
-Cześć wszystkim! Powiedział radośnie, ale nikt mu prawie nie odpowiedział z takim optymizmem jaki on miał. 
-Co jest? Spytał od razu. 
-Sam zobacz! Powiedział Harry podając gazetę.
-A więc już wiecie. Powiedział bardzo szybko.
-Ale to prawda? Powiedz że nie! Oznajmił Louis. 
-Tak to prawda. Po waszym ślubie wyjeżdżam z Julią. 
-Jak to? Spytała Kinga.
-Zwyczajnie. Powiedział zadowolony. Każdy zaczął się na niego wydzierać, a ja przerwałam całą kłótnie i zabrałam go do pokoju, aby spokojnie porozmawiać. 
-Zayn wiem, że czujesz się samotny w naszym towarzystwie, bo każdy ma przy sobie drugą połówkę, ale to nie znaczy że możesz sobie tak wyjechać.
-Monia ale....
-Nie przerywaj mi! Nie wyobrażam sobie zespołu bez Ciebie i codziennych Twoich wizyt u mnie. Jesteś dla mnie jak brat i chcę dla ciebie jak najlepiej, ale to nie oznacza ze możesz sobie tak po prostu wyjechać.
-Monia, ale ja nie lecę na koniec świata. 
-No tak. Tylko w koło. Pomyślałeś o chłopakach?
-Cały czas o nich myślę, ale oni mają was, a ja?
-Znajdziesz jeszcze jakaś dziewczynę, która będzie z tobą na miejscu. 
-Ja kocham Julię, a ona mnie i chcę z nią być. 
-Nie spiesz się tak. Przedstaw ją nam. 
-Poznacie ją na twoim ślubie.
-Okey, czyli już za tydzień, a co dalej?
-Wy pojedziecie z Harrym w podróż poślubną, a ja na długie wakacje. 
-Okey, a zespół?
-Nie zostawiam go na razie.
-Jak to na razie?
-Wszyscy teraz mamy urlop, a potem to się zobaczy.
-Okey, tylko nie mów im tego teraz że wahasz się odejść z zespołu okey?
-No dobra. Chodź. 
 TYDZIEŃ PÓŹNIEJ:
Wczoraj dosyć wcześnie poszłam spać, aby dzisiaj nie mieć żadnych znaków niedospania, bo przecież dzisiaj mój ślub. Dzień na który czekałam dosyć długo, ale w końcu 6.06.2015r.. Od razu w moim domu pojawiła się Kinga z dziewczynami, aby zabrać mnie do kosmetyczki i fryzjera. 
-Hejka! Powiedziały razem.
-Cześć dziewczyny. 
-Jak tam panna młoda wyspana? 
-Tak, a moje najlepsze druhny?
-Także.
-No to super. To lecimy się szykować? 
-TAkkkkkkkkkk.
Siedząc na fotelu nie mogłam się skupić na niczym innym tylko na popołudniowej ceremonii. Większość gości z Polski już wczoraj przyleciała i śpią w hotelach, a więc wszystko zgodnie z planem. Po upływie kilku godzin paznokcie i piękna fryzura była gotowa, a więc pojechaliśmy do mnie do domu, aby się już przebrać w suknie.  
OCZAMI HAREGO:
Boże to już dzisiaj. Monia będzie moją żoną. Jakie to fajne uczucie. Chciałbym już ją zobaczyć, ale nie wolno mi, bo to podobno przynosi pecha. Dzisiaj nocowałem u Louisa, który ciągle jeszcze spał, jak to on, ale chłopaki go obudzili. -Louis! Wstawaj!
-A która godzina? Zapytał zaspany.















-Już 16;30.
-Co! Za 30 minut ślub. I od razu poderwał się bez wahania, lecz po chwili uświadomił sobie, że to tylko żart bo ujrzał nas się śmiejących w niebo głosy. 
-Ale śmieszne! Powiedział rozżalony i poszedł pod prysznic. Po kilku godzinach gadania zacząłem się szykować, a chłopaki mi pomagali oprócz Zayna, który pojechał po swoja dziewczynę. Po 30 minutach usłyszałem dźwięk dzwonka, a więc skierowałem się w stronę drzwi, aby otworzyć, bo chłopaki byli zajęci. Otworzyłem drzwi i to co ujrzałem mnie bardzo zdziwiło ...... 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


piątek, 20 marca 2015

Rozdział 67

Wieczorem już siedziałam przed tłumem dziennikarzy. Wśród nich byli moi przyjaciele i Harry, który był bardzo nie zadowolony z tego co zrobiłam, ale no cóż jak się okazało mogłam go posłuchać. Podczas konferencji po prostu robiło mi się słabo i znowu zemdlałam. Obudziłam  się już w domu. Nie mam pojęcia co Harry powiedział dziennikarzom, ale wiem jedno, że muszę o siebie zadbać bo jak tak dalej pójdzie to nie zostanę panią Styles. Wstałam i ubrałam się w jakieś ubrania i zeszłam na dół. Myślałam, że tam znajdę Harrego, ale się pomyliłam bo po nim tylko została kartka: Monia jeśli czytasz tą kartkę to znaczy, że już nie spisz i masz położyć się do łóżka. O 10 przyjdzie Zayn i się Tobą zajmie a ja będę wieczorem. Buziaki ;*
Zrobiłam co kazał. Nie czułam się zbyt dobrze, po jakiejś chwili pojawił się Zayn, który zrobił mi śniadanie i zagadywał. 
-Zayn jesteś bardzo miły, ale nie musisz tutaj przy mnie siedzieć! Możesz iść do domu.
-Monia nie ma mowy coś obiecałem Harremu i słowa dotrzymam, a po za tym to co ja tam będę robił? 
-Nie wiem to już twoja gestia. 
-Monia od kąt rozstałem się z Karoliną moje życie straciło sens. Nie mam po co żyć. 
-Ale Zayn nie mów tak!
-Monia przy życiu trzymacie mnie tylko wy i zespół.
-Nie przesadzaj masz rodzinę. 
-Niby tak, ale oni mnie nie wspierają.
-A kiedy się z nimi ostatni raz widziałeś?
-Dawno.
-Właśnie, a więc nadrób to. Pojedz spędź z nimi trochę czasu. 
-To nawet dobry pomysł. 
-Najlepszy. No to kiedy jedziesz?
-Jutro.
-Nie marnuj czasu. Dzisiaj i to postanowione. 
-Ale .....
-Nie ma żadnego ale. Ja się prześpię, a ty jedz spokojnie jak coś to dzwon do mnie. Okey?
















-No dobra. Dzięki Monia jesteś kochana. Nie wiem co bez Ciebie bym zrobił. Po tych słowach brunet mocno mnie uściskał i pocałował, aż sama się zdziwiłam ale no cóż jakoś musiał mi się odwdzięczyć. Ja grzecznie poszłam spać, a brunet pojechał do rodziny. Obudziłam się około godziny 14:30 a na dole usłyszałam śmiechy moich przyjaciół, troszeczkę się ogarnęłam i zeszłam do nich. Oni bardzo zdziwieni ucichli i patrzyli na mnie z niedowierzaniem po czym zapytałam :-Ej co się dzieje?




















-Monia! Ty krwawisz! Odpowiedział pierwszy Louis. 
-Ale ja to? Zapytałam bez myśli po czym szybko mnie posadzili na sofie i dali chusteczki, aby powstrzymać krwotok z nosa. 
-Monia wszystko w porządku? Zapytał Kinga.
-Tak.
-A ten krwotok z nosa? 
-Nie wiem. Nic nawet nie poczułam, ale pojadę dzisiaj do lekarza i zobaczymy co powie okey?
-No pewnie. Już dzwonie po Harrego.
-Nie Louis! Nie dzwoń! On załatwia sprawy związane z naszym ślubem, a więc niech to załatwi, a wy pojedziecie ze mną. Przecież to nic poważnego. 
-No dobrze. 
PO MIESIĄCU:
Już najgorsze za mną. Przez ten ostatni miesiąc siedziałam cały czas w domu, a mój lekarz powiedział że już jest wszystko dobrze. Nie ukrywam kamień spadł mi z serca, bo dłużej bym już chyba nie wytrzymała. Wszyscy na zmianę się mną opiekowali. Ale to już jest nie potrzebne. Za 2 tygodnie mój ślub już nie mogę się doczekać tego dnia, bo Harry to najlepsza rzecz jaka mnie spotkała w życiu. Zayn wyszedł na prostą już nie rozmyśla o Karolinie i nawet dzisiaj ma mieć randkę. Nie ukrywam że trzymam za niego kciuki, aby mu się udało, bo każdy z nas ma kogoś do kogo może się przytulic a on? Jest sam. Często bywa z nami, ale to nie to samo. 
-Skarbie?
-Tak Harry?
-O czym tak myślisz? Bo raczej nie o mnie prawda?
-Tak prawda.
-A więc? Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności?
-O Zaynie.
-On jako jedyny nie potwierdził czy przyjdzie na ślub z osoba towarzyszącą czy sam.
-Tak to też. 
-No to co się z nim dzieje? 
-Nieważne.
-No dobra, ale wiesz że i tak mi powiesz.
-Jak będzie na to czas to Ci powiem.
-No dobra, a wiesz że na wesele przyjedzie jeszcze ktoś o kim nie wiesz?
-A kogo zaprosiłeś? Nasze wesele miało być kameralne na 80-100 osób, a na ile wyszło? 
-No na jakieś 200.
-No właśnie, a więc kto to?
-Na pewno się ucieszysz.
-Harry! Nie drocz się ze mną tylko mów!
-Paweł.
-Serio? Przyjedzie?
-Tak.
-Ale go nie lubisz...
-Ale jeśli tobie to sprawi przyjemność to czemu nie?
-Dziękuję jesteś Kochany, a teraz lecę.
-Gdzie? 
-Umówiłam się z Malikiem.
-Okey weź samochód.
















-Dzięki. Wrócę za jakieś 3-4 godzinki. 
-Baw się dobrze. 
Pojechałam do mieszkania bruneta, aby pomóc mu się wyszykować na randkę. Nie wiem co to za dziewczyna, ale na pewno jest wyjątkowa. Po jakiejś godzinie dobraliśmy strój i ułożyliśmy włosy, a przy czym jeszcze zdążyliśmy pogadać.
 -Dzięki Monika.
-Nie ma za co. Wiesz że Cię Kocham jak brata i Ci zawsze pomogę? Wiesz?
-Wiem, wiem ale jestem bardzo zdenerwowany. 
-Nie ma czym. Lepiej mi trochę o niej opowiedz. 
-Nie mam czasu. 
-A no dobrze. Lepiej żebyś się nie spóźnił. Wyglądasz świetnie.
-Dzięki. 
-No to teraz tylko kwiaty i gotowy.
-Kupie po drodze. Pa.
-Trzymam kciuki. Pa. 
Pożegnałam się z nim i pojechałam do domu. 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Kochani wiem, że dawno mnie nie było, ale miałam pewnie problemy ze zdrowiem i tym się musiałam zając. Mam nadzieje że nie zapomnieliście o Moim blogu i będziecie komentować. Będę bardzo wdzięczna, bo pod ostatnim rozdziałem nie jest zbyt dużo komentarzy. Proszę was wyraźcie swoje zdanie czy się podoba czy nie. To nie jest wiele, a dla mnie bardzo ważne bo wiem co oczekujecie od mojego bloga. 
Pozdrawiam :D

KOMENTUJ!