sobota, 31 maja 2014

Rozdział 40

Kochani ten rozdział dedykuję moim jak na razie najwierniejszym czytelniczką, które dają o Sobie znać przy każdym rozdziale, czyli: Sel Styles i Wiktoria Talik. Dziękuję wam dziewczyny. Jesteście GENIALNE, ponieważ zawsze motywujecie mnie do dalszego pisania. Zachęcam oczywiście innych do komentowania. Ludzie napiszcie swoją opinię poprzez komentarz.Proszę. 
*********************************************************************************
Chodziłam samotnie po parku. Wolałam to z tysiąc razy niż siedzieć przy tej pustej lali.Jeszcze 30 minut i wracam pomyślałam i usiadłam na ławce.Po chwili przysiad się Brad.
-O cześć!
-Cześć. Co ty tu robisz? Śledzisz mnie?
-Oszalałaś, przechodziłem i zobaczyłem, że siedzisz sama i się dosiadłem. A ty?
-A tak myślę o tym i owym.
-A nie mieliście wracać do Londynu?
-Tak zaraz wracamy.
-A może opowiesz mi coś o sobie?
-Jak chcesz mogę ci coś opowiedzieć, ale nie mam zbyt dużo czasu.
-O opowiedz w skrócie.
-A więc pochodzę i mieszkam w Polsce. Niedługo będę miała 18 lat. Od pół roku jestem z Harrym.
-A czym się zajmujesz?
-Śpiewaniem i tańcem oraz się jeszcze uczę. A ty?
-U mnie nie ma co opowiadać.
-Jak to każdy ma.
-Nie u mnie nie.
-Oki. Nie chcesz mówić. To powiedz skąd się znacie z Haroldem.
-Ze szkoły.
-Serio? Czyli znacie się od dzieciństwa?
-Nie, ale zakończmy ten temat.
-A co robisz teraz?
-Śpiewam. Chcesz mogę ci coś zaśpiewać.

-No jasne. Zamieniam się w słuch. I po chwili usłyszałam boski wokal. Jak to możliwe że go jeszcze nie słyszałam. Koło nas zebrał się tłum ludzi, który słuchał występu. Spojrzałam na zegarek. Już późno pomyślałam i nie żegnając się z wokalistą po prostu uciekłam.Biegłam w stronę domu Harolda, lecz będąc już blisko zwolniłam na chwilkę, aby odpocząć i żeby loczek się nie zorientował, że się spieszyłam. Będąc przed budynkiem ujrzałam w oknie Harrego bez koszuli i Carolinę, która się do niego tuli i  próbuje pocałować..
 O nie! Pomyślałam i wpadłam do środka bez zastanowienia, lecz spiesząc się po schodach kierujących na górę na chwilkę przystanęłam i pomyślałam. Przecież ja też nie jestem z nim fer spotykając się z Bradem, ale to zupełnie co innego Brad to tylko mój przyjaciel i nie wiążę z nim żadnej przyszłości, a on i  ta dziewczyna przecież oni kiedyś byli parą. Moje niedoczekanie i wparowałam do pokoju bez pukania i co ujrzałam leżącą na łóżku koszulę i dziewczynę koło niej, a Harolda nie było.
-I co jesteś z siebie zadowolona? Zapytałam zdenerwowanym głosem.
-Tak.
-Wynoś się  stąd. Nie mam ochoty cię oglądać.
-Nie wyjdę bo jestem gościem Harrego, a nie Twoim.
-Ok to ja wyjdę i mam nadzieję, że cię już więcej nie zobaczę.

 I w tej chwili wyszedł z łazienki Harold i zapytał ze uśmiechem na twarzy:-Kochanie co się ty dzieje?
-Nieważne i nie mów do mnie kochanie.
-Czemu? Kochanie.
-Trzeba było najpierw myśleć co się robi, a nie później pytać.
-A co ja takiego zrobiłem?
-Nieważne nie chcę słuchać Twoich martwych tłumaczeń.
-Ale daj mi coś powiedzieć!
Nic nie mówiąc zbiegłam na dół do kuchni i oparłam się o zimny blad. Po krótkiej chwili usłyszałam kroki, które zbliżały się do mnie. Harry przyszedł do mnie i stanął na przeciw mnie, a ta dziewczyna opuściła budynek.
-Monia co się stało?
-I ty jeszcze się pytasz? Zdrada to dla Ciebie nic takiego?
-Kochanie daj sobie wytłumaczyć.
-Nie mów do mnie tak już nim nie jestem.
-Ale to nie jest tak jak myślisz.
-A jak?
-Ona oblała mnie kawą i zdjąłem mokre ubrania.
-Aha a całowałeś się z nią tak sobie?
-To nie...
-Nawet nie kończ! I wtedy próbował mnie pocałować i zaczął na mnie napierać bardzo mocno.Ścisnął moje ręce, abym mu się przypadkiem nie wyrwała. Chcąc wyrwać się z tego uścisku kopnęłam go w krocze. Wiem co zrobiłam, ale widocznie mu się należało, lecz chyba dosyć słabo bo znowu się do mnie zaczął przystawiać. Myślał może że tak mnie przekona. Nie miałam ochoty na to po czym to zobaczyłam.Nie docierały do niego moje słowa. Chwyciłam najbliżej leżący widelec i wpiłam mu w jego cztery litery. Z płaczem pobiegłam po moje rzeczy i uciekłam z budynki.
OCZAMI HARREGO:
Monia zostawiła nas samych. Rozmawialiśmy i wspominaliśmy stare dobre czasy, aż do chwili gdy Caroline mnie oblała swoją kawą. Zdoiłem koszulę i spodnie i wtedy zbliżyła się do mnie i mnie objęła po czum próbowała mnie pocałować. Wytłumaczyłem jej wszystko i to co się wydarzyło miało zostać między nami, ale miałem pecha bo Monika to wszystko widziała i wpadła z awanturą. Widząc to, że słowa do niej nie docierają chciałem ją objąć i pocałować, lecz ona próbowała mnie odepchnąć, ale ja byłem silniejszy.Moja dziewczyna wykorzystała mój słaby punkt w który uderzyła. Ja się nie podając kontynuowałem dalej swoje czynności. Ale to że wbiła mi widelec w pupę to mnie kompletnie rozwaliło.Aż mnie zamurowało nie mogłem ruszyć się z miejsca. Sam nie wiem czy to z wrażenia czy z bólu. Tylko widziałem jak Monika wybiega z domu z walizką.
OCZAMI MONIKI:
Jak się stąd wydostanę. Pomyślałam, że może pomoże mi Brad. Nie obchodzi mnie, że Harry z nim nie przepada muszę natychmiast opuścić to miejsce. Wyciągnęłam telefon i wykręciłam numer.Po chwili usłyszałam w słuchawce radosny głos:
-Hej!!
-Cześć. Mam do Ciebie wielką prośbę.
-Coś się stało?
-Nie chcę o tym mówić.
-A więc jak ci mogę pomóc?
-Czy mógłbyś mnie zawieść do Londynu?
-Jasne, że tak.
-To za ile będziesz?
-A gdzie jesteś?
-W parku.
-Ok będę za 10 minut.
-Oki. Dziękuję Ci bardzo.
Po chwili przyjechał i wsiadłam do czarnego auta. Byłam cała zapłakana, lecz Brad o nic nie pytał. Pół drogi przespałam, a drugą połowę rozmyślałam i płakałam.W końcu byliśmy w Londynie, a Brad się pierwszy raz do mnie odezwał:
-To gdzie mam Cię podwiesić?
-Do domu chłopaków.
-Ok. A gdzie to jest dokładnie?
-Proszę tu masz adres. Chłopak zawiózł mnie na miejsce i wyciągnął walizki z auta.
-Poradzisz sobie? Spytał bardzo przejęty.
-Tak dziękuję Ci jeszcze raz za to że mnie przywiozłeś i o nic nie pytałeś. Jesteś po prostu dobrym kolegą.
-Oky to ja lecę. Odezwij się kiedyś jak będziesz miała chwilkę.
-Jasne. Do zobaczenia powiedziałam ostatkiem sił i zapukałam w drzwi.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 39

Gemma chciała mnie odwieść, lecz ja zdecydowałam ze wrócę na piechotę. W połowie drogi otrzymałam smsa. Na początku myślałam, że to Harry, lecz szybko się zorientowałam, że to nie on.
-"Cześć:-* Jak tam plama?." Skąd on ma w ogóle mój numer pomyślałam, ale odpisałam bez wahania.
-"Dobrze już jej nie ma"
- "To się bardzo cieszę"
-"Ja też. A tak to skąd ty masz mój numer?"
-"Mam swoje dojścia"
-"Aha"
-"Może się spotkamy dzisiaj?"
-"Bardzo chętnie, ale dzisiaj już wyjeżdżam, więc może kiedy indziej?"
-"A gdzie się wybierasz?"
-"Wracam z moim chłopakiem do Londynu"
-"A to świetnie to tam się spotkamy"
-"Może nic nie obiecuję"
-"Ok. A ja nie będziesz chciała się spotkać to znowu obleję cię kawą"
-"O nie drugi raz tego nie przeżyje"
-"Spokojnie ja tylko sobie żartuje'
-"To nie żartuj sobie ze mnie, bo ja nie lubię tego"
-"Ok. Przepraszam"
-"Przeprosiny przyjęte."
-Opowiesz mi coś o sobie?"
-"Nie teraz. W tej chwili jestem zajęta. Może później. Do zobaczenia"
-"Cześć"
Boże co ja robię pomyślałam wchodząc do domu Harrego. Przecież ja mam chłopaka, który mnie kocha i zrobi dla mnie wszystko, a ja sobie z nim po prostu flirtuje. Z moich rozmyślań wyrwała mnie Anna.
-Bardzo zmarzłaś?
-Nie tylko troszeczkę.
-Chodź na herbatkę.
-Nie dziękuję bardzo już piłam.
-A wiesz może czemu mój syn jest taki zdenerwowany? Pokłóciliście się?
-Nie.
-Na pewno. Wracacie osobno, a przecież on nie odstępuje cie nawet na krok.
-Byłam na spotkaniu z Gemmą.
-Aha.
Po chwili rozmowy poszłam zobaczyć co u Harrego. Wchodząc do pokoju zobaczyłam go śpiącego razem z dużym białym misiem, którego mu dałam.
Nie chcąc go budzić usiadłam przy stoliku i zaczęłam rozmyślać o dzisiejszym dniu. Nie wiem co mnie napadło, ale zaczęłam palić papierosa, którego znalazłam wcześniej w salonie. Na pewno należy on do ojczyma Harrego. Chcąc nie chcąc obudził się Loczek i zaspanym głosem spytał:
-Od kiedy ty palisz?
-Ja nie palę.
-Przecież widzę. Coś się stało?
-Nie nic się nie stało, po prostu miałam ochotę na papierosa. Przecież nie powiem mu w prost, że flirtowałam z jego znajomym, albo wrogiem, bo do tej pory nie mam pojęcia kto to jest.
-No ok. Spakowałem już nasze rzeczy i za dwie godziny wyjeżdżamy.
-Ok, a czemu tak późno?
-Chcę się jeszcze spotkać z moją przyjaciółką.
-Przyjaciółką?
-Tak, ale się nie martw między nami nic nie ma.
-Wierzę ci. To gdzie idziesz?
-Nigdzie ona zaraz tu będzie.
-Tutaj?
-Tak, a to jakiś problem?
-Nie to przecież twój dom możesz zapraszać kogo chcesz. I po tych słowach usłyszeliśmy wołanie z dołu jego mamy: Harry masz gościa! Już po chwili zostałam ciągnięta na dół.

 Mój chłopak zbieg po schodach szybciej, aby uściskać gościa, a ja stanęłam i ich obserwowałam. Dziewczyna bardzo się do niego kleiła, jakby nie wiedziała, że Harold jest zajęty. -A chciałem ci kogoś przedstawić.
-Kogo? Zapytała nieznajoma mi dziewczyna.
-Mnie. Wtrąciłam się do rozmowy.
-Czyli?
-Monika Levy dziewczyna Harrego.  -A ty?
-Była dziewczyna, a obecnie przyjaciółka Caroline.
-Miło Cię poznać. Powiedziałam to ze sztucznym uśmiechem.
-No to co może pójdziemy do mnie.
-A mogę się czegoś napić? Zapytała blondynka.
-Tak zaraz przyniosę, a dla Ciebie kochanie?
-Nie dziękuje nie będę nic piła.
-Ok. To zaprowadź naszego gościa do pokoju, ja zaraz przyjdę.
-Proszę rozgość się. Powiedziałam to zabierając pluszowego misia z fotela.
-Nie za duża jesteś na misie?
-Dla twojej wiadomości to mis Harrego. Już niej nie lubię. Muszę coś wymyślić, aby wykręcić się jakoś z tego spotkania. Ale co? Tysiąc myśli przychodziło mi do głowy ale żadna z nich nie była wystarczająco dobra. Fakt, że ta dziewczyna jest  ładna, a nawet bardzo, ale ufam Harremu i wiem że mnie nie zdradzi. Chwile w których nie było koło mnie mojej drugiej polówki strasznie mi się dłużyły, a zwłaszcza, gdy musiałam siedzieć z kimś obcym koko nie koniecznie lubię. W końcu wparował do środka z wielkim uśmiechem na twarzy i trzema kubkami gorącej czekolady.
-A co tu tak cicho? Spytał.
-A bo ..... . Zaczęła pierwsza, lecz on jej kompletnie nie słuchał i podał mi kubek.
-Proszę Kochanie to dla Ciebie.
-Ale ja nie chciałam. I spojrzałam na kubek w którym było pięknie wyrysowane serce z piany. Po czym rzuciłam krótkie dzięki i pocałowałam go dosyć długo, tak że aż oczy wyszły na wierzch Carolinie.
-To co u ciebie słychać? Zadała pytanie zupełnie mnie olewając.
-A prawie nic się nie zmieniło. Po za tym, ze mam wspaniałą dziewczynę, a u Ciebie?
-Własnie zerwałam z narzeczonym.
-O to smutne. Wtrąciłam się do rozmowy. A Skarbie mogę cię poprosić na chwilkę?
-Jasne. Co się dzieje?
-Musze na chwile wyjść.
-Ale jak to teraz? Gdzie?
-Zapomniałam, że obiecałam, że dogadam szczegóły związane z moim najbliższym koncertem.
-Ale teraz?
-Tak.
-A nie możesz tego zrobić tutaj.
-Nie nie chce wam przeszkadzać.
-Słoneczko ty nigdy nie przeszkadzasz.
-Wiem, ale przejdę się na spacer i wykonam parę telefonów, to nie zajmie długo.
-No ok. Jak chcesz tylko ubierz się ciepło.
 TYM CZASEM W LONDYNIE:
-Louis nie widziałeś mojej czapki?
-Jest w łazience.
-Ale to czapka Liama, ja szukam swojej głuptasie.
-A jak ci powiem gdzie jest to dostanę coś w zamian?
-Jasne.
-A co?
-Niespodzianka.
-Więc proszę.
-Dzięki.
-A niespodzianka?
-Wychodzę z dziewczynami wrócimy wieczorem.
-Aha i to ta super niespodzianka?
-Tak. Trzymaj się. Dała mi całusa i poleciała. No jak zwykle mnie wyrolowała, ale to w niej lubię. Chwilę po ich wyjściu siedziałem już z chłopakami i oglądaliśmy jakiś durny film, aż w końcu Niall oderwał się od jedzenia i spytał o Monie i Harrego. -Co u nich?
-Wszystko ok. Wracają jutro, ale wiecie co?
-No co?
-Monia chciała numer do Brada.
-Kogo? Spytał zdziwiony Liam.
-Do Brada tego chłopaka przez którego Harry miał kiedyś problemy.
-A skąd ona go w ogóle zna?
-No nie wiem, ale to nie wróży nic dobrego.
-Ja też tak myślę. Wtrącił się Zayn.
********************************************************************************
Kochani dziękuję wam za wszystkie dodawane komentarze, które bardzo mnie motywują, ale jest ich dosyć mało porównując to z wyświetleniami każdego rozdziału. A więc proszę każdego kto przeczyta, żeby skomentował. Nie wymagam od was żadnych wypracowań wystarczy jak wyrazicie swoją opnie w paru słowach. Mam nadzieję, że będzie ich dużo więcej. 
Buziaczki :-***

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 38

-To się nie martw, jestem już dużą dziewczynką. Po tych słowach poderwałam się z ławki i przypadkiem wpadłam na jakiegoś chłopaka, który oblał mnie kawą.
-Oj przepraszam panią bardzo. Nie zauważyłem naprawdę. Zapłacę za pralnię.
-Spokojnie jaka pani? Jestem Monika, a to Harry mój chłopak.
-O witajcie!
-To ty? powiedział Harold po czym zamilkł na chwilę.
-Kochanie czy ja o czymś nie wiem?
-No Harry może nas przedstawisz.
-A więc to jest Brad Simpson, a to moja dziewczyna Monika Levy. Z czego słowo dziewczyna bardzo podkreślił.
-Miło mi Cię poznać.
-Mi Ciebie, też. Przepraszam, bardzo za tą kawę.
-Spoczko. Nic się nie stało.
-Może pójdziemy na kawę? Zaproponował nam nowo dla mnie poznany chłopak.
-Nie to wykluczone. Spiszmy się bardzo. Powiedział zdenerwowany loczek.
-No cóż może innym razem. Powiedziałam z lekkim smutkiem na twarzy.
-No to do zobaczenia. Rzucił na pożegnanie Brad.
-Cześć. Odpowiedziałam i poszłam za Loczkiem. Po paru krokach w ciszy odwróciłam się z zobaczyłam, że ten chłopak ciągle na nas spogląda. Widząc, że się także spojrzałam w jego stronę pomachał mi miło, lecz zauważyłam że mojemu towarzyszowi się to nie spodobało.
-Skarbie co się dzieje?
-Nic.
-Przecież widzę. Kto to w ogóle był?
-Nieważne.
-Ważne strasznie się wkurzyłeś jak go zobaczyłeś.
-Akurat z nim nie chciałem cię poznawać.
-No ale już poznałeś, więc może więcej mi powiesz?
-Nie chcę.
-Harry nie zachowuj się jak dziecko. Czym szybciej mi powiesz to tym szybciej zakończymy ten temat, ale jeśli chcesz to sama go spytam.
-Nie spytasz, bo nie masz jego numeru, a po za tym więcej go już nie zobaczysz.
-Jesteś tego pewien?
-Tak.
-Poczekaj chwileczkę. Wyjęłam telefon i wykręciłam numer do Louisa.
-Witaj mój najlepszy przyjacielu!
-No siemka. Co chcesz?
-A nie mogę tak po prostu zadzwonić?
-Możesz, ale jak tak zaczynasz rozmowę to pewnie coś chcesz.
-No jak ty mnie dobrze znasz. Potrzebuję numer.
-Do kogo?
-Do Brada Simpsona.
-A po co ci?
-Mam taką małą sprawę. To co pomożesz mi?
-Ale Harry mnie zabije.
-Spokojnie. Bardzo Cię proszę.
-No nie wiem.
-Stawiam piwo.
-Za jedno piwo mam się narażać mojemu przyjacielowi?
-Dobra jak chcesz stawiam butelkę wódki.
-A to coś innego. Już ci wysyłam.
-Dziękuję bardzo.
-A skąd ty go w ogóle znasz?
-Nieważne opowiem ci później jak się spotkamy.
-Dobra masz pozdrowienia od dziewczyn i chłopaków.
-Dzięki i pozdrów ich ode mnie i od Harrego.
-Masz to jak w banku. A kiedy się widzimy?
-Niebawem. Buziaki.
-Paa.
-Masz pozdrowienia od wszystkich.
-Dzięki. Zaraz się z nimi zobaczymy.
-Jak to?
-Dzisiaj wracamy do Londynu.
-Ale Harry przecież mieliśmy zostać jeszcze trochę u twoich rodziców.
-Zmieniłem zdanie jedziemy dzisiaj.
-No dobrze. Jak chcesz.
-Chodźmy prosto do domu się spakować. Po tych słowach usłyszałam dźwięk telefonu. W pierwszej chwili myślałam, ze to sms od Louisa z numerem, ale jak się okazało ktoś do mnie dzwonił.
-Nie odbierzesz.
-Niech dzwoni. Zdzwonię później.
-Odbierz może to coś ważnego.
-A co może być ważniejszego od ciebie. Chciałam go troszeczkę udobruchać, bo widzę że jest wkurzony całą ta sytuacją, ale jak widać nie udało się, gdyż wyciągnął mój telefon z torby i odebrał.
OCZAMI HARREGO:
Strasznie mnie wkurzyła całą tą sytuacją, ale nie mogę być na nią zły przecież to nie jej wina, że go spotkaliśmy. Lecz nie wiem po dzwoniła do Louisa bo gadała troszeczkę szyfrem i oddaliła się ode mnie na parę kroków. Ale nie mogłem wytrzymać dźwięku tego telefonu, który jej ciągle dzwonił, więc po prostu wyjąłem go z jej torby i odebrałem. Spojrzałem na wyświetlacz numer nieznany, więc czym prędzej odebrałem bo byłem ciekawy kto to.
-Halo?
-Cześć!
-Gamma?
-Tak, ale czemu ty odbierasz telefon Moni?
-A bo miała chwilowo zajęte ręce. Po co dzwonisz?
-Chciałam się z nią umówić na kawę.
-A sopko. A kiedy?
-Brat może dasz mi ją po prostu do telefonu. Co? Bo ja chcę się z nią spotkać, a nie z tobą.
-No dobra. Poczekaj chwilkę.
Tak jak obiecałem przekazałem telefon mojej dziewczynie i przysłuchiwałem się dalej tej rozmowie.
-Nie niestety jutro nie, bo Harry chce dzisiaj już wracać do Londynu może spotkamy się kiedy indziej?
-No to dzisiaj.
-Ok o której i gdzie?
-Za 40 minut w kawiarni, adres wyślę ci smsem.
-Oki. Do zobaczenia.
-Kochanie umówiłaś się? Zapytałem
-Tak z Twoja siostrą, a nie mogę?
-Nie no możesz. Cieszę się.
-To super, ale w takim razie musimy jechać dopiero jutro, bo nie zdążę się spakować.
-O nie cie nie martw ja nas spakuję.
W KAWIARNI:
Wchodząc do kawiarni widziałam już Gemmę siedzącą samotnie przy stoliku.
-Witaj!
-Cześć siadaj. To co zamawiamy?
-Dla mnie może jakąś ciepłą herbatę, bo strasznie zmarzłam.
-Oki. To w takim razie poprosimy dwie gorące herbaty z cytryną i szarlotkę na ciepło. Powiedziała siostra mojego chłopaka do kelnera.-To słabo dba o ciebie mój kochany braciszek.
-Nie po prostu byliśmy na bardzo długim spacerze.
-Aha.  I jak ci się podoba u nas?
-Jest pięknie. Dziękuję wam, że mnie zaprosiliście na święta.
-Nie musisz dziękować. Znam Twoją historię. Musi być ci ciężko?
-Troszeczkę, ale niedługo skończę 18 lat i nikt już nie będzie musiał sprawować opieki nade mną.
-To cudownie, a jak z Harrym?
-Wiesz tak jak w związku czasem się kłócimy o jakieś głupoty, ale potem się przepraszamy. Ale on jest bardzo opiekuńczy i bardzo mnie broni.
-Przed kim?
-Przeważnie przed ich menadżerem.
-Czemu? Paul nie jest taki zły.
-Strasznie się zdenerwował, że jestem z Harrym.
-Nie wiem czemu, przecież w taki sposób zespół jest bardziej zanany także w Polsce.
-No tak, ale wiesz uważa, że dużo fanek się od nich odwróci.
-Niech już nie przesadza nigdy mu to nie przeszkadzało.
Rozmawiałam z Gemmą jak z siostrą. Gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Rozmawiało mi się z nią prawie tak samo dobrze jak z Kingą, a może i lepiej, bo ona nie zna mnie tak dobrze. Po skończonym spotkaniu skierowałam się w stronę domu rodzinnego państwa Stylsów. Gemma chciała mnie odwieść, lecz ja zdecydowałam ze wrócę na piechotę. W połowie drogi otrzymałam smsa. Na początku myślałam, że to Harry, lecz szybko się zorientowałam, że to nie on.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 37

-No to co robimy? Spytał loczek.
-No nie wiem. Masz jakieś propozycje?
-Jakieś tam mam.
-A jakie?
-To chodź na górę to ci powiem.
-Oki. Zaraz przyjdę.
-Czekam.
Posiedziałam jeszcze chwilę na kanapie i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi do pokoju Harolda. Moim oczom ukazało się pełno zapalonych zapachowych świec. Było tak romantycznie usiadłam na łóżku i czekałam na Harrego, który był w łazience. Po chwili ukazał mi się z małym bukiecikiem czerwonych róż.
-To dla Ciebie.
-A z jakiej to okazji?
-Tak bez okazji.
-To jest ten drugi prezent tak?
-Nie ten drugi prezent zaraz dostaniesz.
-Aha. I w tym momencie Harry zaczął mnie całować i po chwili włożył dłonie po moja koszulę. Popatrzyłam mu głęboko w jego zielone oczy i dałam mu znak, że zgadzam się aby kontynuował swoje czynności. Jego dłonie wędrują coraz wyżej, aż w końcu ocierają się o mój koronkowy stanik i po chwili moja biała koszula leży już na podłodze. Bardzo szybko odpina moje czarne dżinsy i ściąga je w dół po czum stoję przed nim w samej bieliźnie. Jestem trochę skrępowana, bo robię to pierwszy raz, lecz odważyłam się odpiąć jego koszulę, która też po chwili także leżała już koło nas na ziemi.















-Och tak. Szepnął mi do ucha swoim zachrypniętym głosem i przyciągnął do siebie, abym wpiła się w jego malinowe usta. Oplotłam nogami jego talię i całowałam dalej. Harry zrobił dwa kroki w stronę łóżka i  delikatnie mnie na nim położył. Zaczął całować mnie po całym ciele, aż w końcu zerwał ze mnie mój stanik i zaczął ssać moje sutki. Potem schodził coraz niżej, aż dotarł do moich koronkowych majtek, których pozbył się bardzo zdecydowanym ruchem . Harry zaczyna składać pocałunki w okolicach mojej pochwy, które sprawiają mi bardzo dużą przyjemność po chwili ściąga spodnie i siada na mnie okrakiem ciągle mnie całując. Zaraz po tym poczułam jak jego przyjaciel wchodzi we mnie. Na początku mnie trochę zabolało, ale potem odczułam fale przyjemności, która trwała i trwała dosyć długo. Harry robił wszystko bardzo delikatnie, gdyż wiedział, że to mój pierwszy raz. Po chwili uniesienia z moim chłopakiem zasnęłam w jego objęciach.
RANO:
Obudziłam się wtulona w Harrego, który mruczał coś pod nosem. Chciałam wstać do łazienki, lecz zorientowałam się, że jestem kompletnie naga. Zaczęłam szukać wzrokiem czegoś do ubrania. Najbliżej mnie leżała jego koszula, którą chwyciłam i nałożyłam na siebie. Znalazłam moją bieliznę i zeszłam do kuchni po szklankę soku. Tam niespodziewanie natknęłam się na ojczyma Harrego.
-O witaj!
-Dzień dobry! Zaczęłam się troszeczkę jąkać.
-Pomóc ci w czymś?
-Nie przyszłam napić się soku.
-Jest w lodówce.
-Dziękuję.
-A ładna koszula.
-Dziękuję bardzo to Harrego. Pożyczyłam na chwilkę.
-Mi nie musisz się tłumaczyć. Nie takie rzeczy robiło się w waszym wieku.
OCZAMI HARREGO:
Obudziłem się po upojnej nocy z moją ukochaną. Była po prostu cudowna. Chcę więcej. A własnie gdzie ona jest? Pomyślałem rozglądając się po pokoju. Wstałem szybko z łóżka, założyłem bokserki i zeszłam na dół gdzie znalazłem moja ptaszynę.
-O tutaj jesteś.
-A no tak jakoś wyszło.
-Nie ładnie minie zostawiać samego.
-Przepraszam. Zaraz wrócę.
-A gdzie idziesz skarbie?
-Ubrać się.
-O to dobrze to ja cie pomogę. Uśmiechnąłem się pod nosem i pobiegłem za ukochaną.
-Harry daj mi się ubrać.
-Nie! Strasznie mnie pociągasz.
-To się bardzo ciesze, że tak na ciebie działam, ale nie możemy.
-Czemu?
-Twoi rodzice. Nie teraz.
-A kiedy?
-Niedługo.
-No dobrze, ale daj mi chociaż jednego całusa.
-A no to to ci mogę dać.
-Jakie plany mamy na dzisiaj?
-Żadne.
-Na pewno?
-No tak nic nie zaplanowałem ,ale jak chcesz mogę ci pokazać okolicę.
-Jasne, że chcę może kogoś fajnego poznam.
















-Ej, a ja ci nie wystarczam?
-No wiesz ty to ty, a ktoś inny to ktoś inny.
-Nie myśl , że cię z kimś poznam przystojniejszym od mnie.
NA SPACERZE:
Harold pokazywał mi swoje ulubione miejsca w okolicy swojego domu rodzinnego. Najbardziej podobał mi się park, w którym usiedliśmy na ławeczce i obserwowaliśmy ludzi spieszących się gdzieś.
-Oj dobrze, że my nie musimy się nigdzie spieszyć.
-Oj tak. Uwielbiam tak z Tobą spędzać czas.
-Wiem.
-Jutro wrócimy do Londynu i ściągniemy tam dziewczyny.
-O fajnie.
-No spędzimy razem czas do nowego roku.
-Niestety nie. Popatrzyłam smutną miną na Harolda.
-A czemu jeśli wolno spytać.
-Wolno, lecę do Meksyku.
-Co?
-Dobrze słyszałeś dostałam zaproszenie na koncert.
-Ale myślałem, że spędzimy ten czas razem.
-Wiem, że Cię zawiodłam, ale w też pewnie pracujecie w sylwestra. Prawda?
-Tak mamy tam jakiś występ, ale czemu uciekasz mi aż do Meksyku.
-Hazuś nie dramatyzuj. To tylko parę dni.
-Tak się mówi parę dni.
-Tak będę tam tylko trzy dni, bo później muszę wracać do szkoły.
-A ja?
-Ty masz chociaż chłopaków, a ja lecę sama.
-Nie mam mowy nie puszczę cię samej.
-Harry już ci mówiłam, a po za tym pomoże mi tam Christopher.
-Twój były?
-Tak, a przeszkadza ci to?
-Nie.
-Ktoś tu jest zazdrosny.
-Nie jestem wcale zazdrosny tylko tak jakoś się o ciebie martwię.
-To się nie martw, jestem już dużą dziewczynką. Po tych słowach poderwałam się z ławki i przypadkiem wpadłam na jakiegoś chłopaka, który oblał mnie kawą.
-Oj przepraszam panią bardzo. Nie zauważyłem naprawdę. Zapłacę za pralnię.
-Spokojnie jaka pani? Jestem Monika, a to Harry mój chłopak.
-O witajcie!
-To ty? powiedział Harold po czym zamilkł z grobową miną.













CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 36

-Monia!!Co ty tu robisz?
-Przyjechałam was uściskać i złożyć życzenia świąteczne. Już chciałam się z nimi witać, lecz na drodze stanął nam Paul.
-Musisz ich zostawić. Nie możesz iść z nami.
-Ale nie mogę ich nawet uściskać i dać im prezentów?
-Na to przyjdzie jeszcze pora.
-Ok.Harry to ja lecę.
-Monia! Stój! Paul rozmawialiśmy już na ten temat. Monika idzie z nami.
-Ale...
-Nie ma żadnego, ale ona jest moja dziewczyną i idzie ze mną. Nie nasz tu nic do powiedzenia. Chodź skarbie.
-Cześć! Przywitałam i  uściskałam każdego po kolei z chłopaków i objechałam Harolda w pasie, aby iść z nim dalej.
-Ciekawe co nam kupiliście? Myślał na głos Liam.
-Spokojnie dowiesz się w swoim czasie. A co to za spotkanie?
-Idziemy do domu dziecka. Pobawić się z dziećmi i dać im prezenty.  Wytłumaczył mi Zayn.
-O jak fajnie. Uwielbiam dzieci. Po chwili byliśmy już w środku. Dzieci nas okrążyli i chciały się z nami bawić. Spędziliśmy tam prawie cały dzień.Wybawiłam się cudownie. Trzymając na rękach trzyletnią Emili rozmawiałam z Louisem.
-Mam dla Ciebie prezent.
-No wiem, już mówiliście.
-Ale to jest taki prywatny  okazji twoich urodzin.
-A skąd wiesz?
-Mam swoje dojścia.
-Aha. A zmieniając temat to do twarzy ci z dziećmi.
-Lubię dzieci. Mam z nimi dobry kontakt.
-No to na co czekasz?
-Louis na dzieci zdecydowanie za wcześnie. Nie wiem czy bym była dobrą matką.
-Ale Harry był by na pewno dobrym ojcem. Spójrz.
-No tak Wygląda dosyć słodko.



















-Co bo co ale jest dosyć późno, więc trzeba jej chyba położyć spać prawda?
-No tak. O tej porze już powinny spać w łóżkach. Chłopaki kładziemy dzieci spać. Każdy z nich wysłuchał mojej prośby i skierował się do pokoi dzieci. Oczywiście wszystkie ja musiałam uśpić, bo chłopakom to kompletnie nie wychodziło.
OCZAMI HARREGO:
Przyszedł czas na położenie dzieci spać. Za nic nie mogłem uśpić mojej podopiecznej na dzisiaj. Poprosiłem o to moją dziewczynę, która ma świetny kontakt z dziećmi i dosyć dobrze sobie z tym radzi.
-Liam uśpiłeś już dziecko?
-Nie Monia mi pomogła.
-I mi też. Wtrącił się do rozmowy Louis oraz Zayn.
-Będzie świetną matką. Oznajmił Liam.
-Tez tak myślę.
-No to na co czekasz?
-Louis oszalałeś jesteśmy za młodzi. A po za tym ja chyba nie nadaje się na ojca.
-Nie przesadzaj wszystkiego się nauczysz. To nie jest takie trudne.
-Pożyjemy zobaczymy.
Wręczyliśmy prezenty chłopakom i sami otrzymaliśmy małe upominki od każdego z nich. Zapakowałem moja księżniczkę do samochodu i zawiozłem ją do domu z skąd zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i udaliśmy się w drogę do mojego rodzinnego domu.Jechaliśmy całą noc, nie ukrywam jestem już trochę zmęczony, ale niedługo będziemy na miejscu. Postanowiłem obudzić mój skarb.
-Kochanie wstawaj.
-Harry już jesteśmy na miejscu? Zapytała słodkim, lecz zaspanym głosem.
-Za 15 minut będziemy.
-O Boże! Jak ja wyglądam. Wypowiedziała te słowa spoglądając w lusterko.
-Nie przesadzaj wyglądasz ślicznie.
-Nie! Zatrzymaj się na tej stacji benzynowej. Muszę się trochę ogarnąć.
-Nie musisz wyglądasz świetnie.
-Harry zrób to o co cię proszę. Chociaż raz.
-No dobrze. Zatrzymałem auto na parkingu koło stacji benzynowej i odprowadziłem Monię do łazienki sam kupiłem sobie kawę i wróciłem do auta. Po wypiciu mojej dawki pobudzenia zadzwoniłem do mojej mamy, aby poinformować ją że zaraz będziemy. Czekałem jeszcze na moją ukochaną jakieś 5 minut, aż w końcu się pokazała.
-Możemy już jechać.
-Wygładzasz po prostu. Nie dała mi dokończyć.
-Wiem jak wyglądam. Beznadziejnie, ale jak pojedziemy do was to się trochę ogarnę. I nawet nie próbuj się ze mną kłócić.
-Dla mnie wyglądasz idealnie. Najbardziej cie lubię taka naturalną i bez makijażu.
-No ok nie jest tak źle, ale chcę wypaść jak najlepiej przed Twoją rodziną.
-Nie bój się. Bądź taka jak zawsze.
-Ok, a za ile będziemy?
-Już jesteśmy. Chodź przedstawię cię. Dała mi rękę i poszła za mną. Zapukałem, a drzwi otworzyła mi jak nikt inny moja mama.
-Cześć mamo!!
-Witaj synku!

-Dzień dobry! Powiedziała niepewnie moja księżniczka.
-To jest moja mama.
-Witaj! Ty jesteś Monika.
-Tak to ja. Powiedziała nieśmiało.
-Harry mi wiele o tobie opowiadał.
-To miło.
-Mamo! Nie zagaduj Moni. Jesteśmy bardzo zmęczenie. Położymy się spać, a potem pogadamy. Ok?
-Jak chcecie dzieci. Miłych snów.
-Dziękujemy. Powiedzieliśmy wspólnie i poszliśmy  do mojego pokoju. Nic się nie zmienił. Tak jak go zostawiłem wyjeżdżając do Londynu taki jest nadal.
-Rozgość się. Wypowiadając te słowa ległem na łóżko.
-Dzięki. Fajny masz pokój.
-Wiem.
OCZAMI MONIKI:
Niepewnie weszłam do domu rodzinnego Harrego. Na razie poznałam tylko jego mamę, która jest bardzo miłą i ciepłą osobą. Po chwili rozmowy z moim ukochanym on odpłynął w krainę Morfeusza, a ja sama wzięłam prysznic i postanowiłam zejść na dół. Chociaż się trochę obawiałam, ale odważyłam się.
-Czy mogę w czymś pani pomóc?
-Nie ze wszystkim sobie radzę, a po za tym jaka pani? Jestem Anna.
-No dobrze, ale widzę, że jeszcze zostało dużo rzeczy do przygotowania, więc może pomogę.
-A nie jesteś zmęczona?
-Nie całą drogę przespałam. A więc od czego zacząć?
-Możesz zając się sałatkami. Ja nie lubię ich robić, a Gemmy jak nie było tak nie ma.
-Dobrze. To jaka mam zrobić.
-Proszę tu są przepisy.
-Dziękuję.
Zaczęłam robić składki cały czas rozmawiając z mamą Harrego. Bardzo dużo się o nim dowiedziałam, jakim był uroczym dzieckiem. Czas mi minął bardzo szybko, aż ujrzeliśmy zaspanego loczka schodzącego z góry.
-O tu jesteś!
-No tak. Postanowiłam że trochę pomogę.
-Mamo jeszcze nie podpaliła ci kuchni?
-Nie synku bardzo dobrze sobie radzi tak jak ty.
-No bo wiesz Monia do gotowania ma dwie lewe ręce.
-Co?
-Nic żartowałem. Monia świetnie gotuje. Zawsze mogę liczyć na jakąś przekąskę.
-Nie musisz mi o tym mówić. Już poznałam jej umiejętności. A synku możesz nakryć do stołu?
-Tak, a gdzie jest Gemma?
-No właśnie nie wiem, ale na kolacji na pewno będzie.
-To dobrze, bo jej dawno nie widziałem. Poznasz moja siostrę.
-Bardzo się cieszę.
KOLACJA WIGILIJNA:
Byliśmy już gotowi z Harrym i po chwili zeszliśmy na dół. Tam czkali na nas już mama i ojczym Harrego oraz jego siostra.
-O jesteś w końcu!
-No siemka brat. Nie przedstawisz nas sobie?
-No tak. To jest Monia moja dziewczyna, a to Gemma moja siostra. Wskazał na nią Harry.
-Cześć miło cie poznać.
-Witaj. Mi ciebie też. Harry dużo o tobie mówił.
-Serio? Mam nadzieje, że tylko dobre rzeczy?
-Siostra no jasne. A twojego chłopaka nie ma?
-Nie jest u swoich rodziców, ja tez zaraz po kolacji lecę do niego.
-Aha.Szkoda myślałem, że pogadamy.
-Jeszcze zdążymy.
-Dzieci zapraszam was do stołu. Wszystko jest już gotowe. Powiedziała Anne.
-A może najpierw prezenty? Zapytał radośnie Harry.
-Nie wszystko po kolacji. Nic się nie zmieniłeś synku.
Zasiedliśmy do stołu. Na początku złożyliśmy sobie życzenia i zaczęliśmy konsumować. Po zjedzonym posiłku przyszedł czas na prezenty. Widziałam zadowolenie w oczach rodziny mojego ukochanego z prezentów. Nie ukrywam tez byłam zadowolona z prezentów i z całego wieczoru, ponieważ przyjęli mnie bardzo miło. Wymieniłam się numerami z Gemmą i już jej nie było po poleciała do swojego chłopaka. Chciałam pomóc mamie Harolda przy sprzątaniu ze stołu ale on mnie wyręczył.Wykorzystałam ten moment i poszłam na górę podzwonić z życzeniami do przyjaciół nim się obejrzałam zostałam poproszona powrotem na dół.
-Dziękujemy Ci za miło spędzony wieczór. Mam nadzieje, że go jeszcze powtórzymy.
-Ja też bardzo dziękuję za zaproszenie.
-No to dowiedzenia.
-Mamo! Wychodzicie?
-No tak. Idziemy do mojej przyjaciółki na całą noc.
-Na całą noc?
-No tak będziemy świętować. Bawcie się dobrze kochani. Do jutra.
-Dobranoc. Popatrzyłam się dziwnie na mojego ukochanego i usiadłam na kanapie aby chwilkę odpocząć.
-No to co robimy?
-No nie wiem. Masz jakieś propozycje?
-Jakieś tam mam.
-A jakie?
-To chodź na górę to ci powiem.
-Oki. Zaraz przyjdę.
-Czekam.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ