niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 64

Witam Was Kochani w Nowym Roku! Wiem, że dawno się nie pojawił żaden rozdział, ale było to spowodowane brakiem czasu i niestety weny.Chciała bym wam bardzo serdecznie podziękować za ponad 20 000 wyświetleń. 
Jesteście CUDOWNI! 
Mam nadzieje, że kolejny rozdział mojego opowiadania przypadnie wam do gustu i będziecie go chętnie komentować, a więc zapraszam do czytania. :D

-Louis ja nie mogę tego przyjąć. Powiedziałam po otworzeniu i zobaczeniu pięknego naszyjnika. 
-Nie ma żadnego sprzeciwu. I założył mi biżuterię. 
-Dziękuję ci. Ucałowałam chłopaka w policzek i zeszliśmy wspólnie na dół. Po chwili oczekiwań pojawili się pierwsi goście, którzy położyli prezenty pod choinkę i zasiedli do stołu. Poczekaliśmy jeszcze jakieś 30 minut i w drzwiach pojawiła się Kinga i Gosia. 

-Cześć wszystkim powiedziała pierwsza Kinga.
-No hej. Powiedziałam i uścisnęłam moje przyjaciółki. 
-Bardzo się cieszę że was widzę. Powiedział Louis całując Kingę. 
-Dacie nam jakieś 20 minut? My weźmiemy szybki prysznic i jesteśmy gotowe. Spytała Gosia.
-No jasne. Powiedział Harold. 
-A po za tym nie ma jeszcze wszystkich. Dodałam i skierowałam się w stronę kuchni. Doprawiając jeszcze ostatnie potrawy usłyszałam rozmowę Louisa z moim ukochanym:
"-Słuchaj zrób to w połowie kolacji.
-Na pewno? A nie na początku? Spytał Louis.
-Nie. Wyjdziesz na chwilę do kuchni wziąć kwiaty. 
-A no okey. "
Zastanowiłam się chwilę nad sensem ich rozmowy i doszłam do wniosku, że chyba on się chce jej oświadczyć, ale oczywiście nie maiłam pewności, a więc postanowiłam nic w tym kierunku nie robić niech się sam wnykarze. Goście się zeszli, a dziewczyny wyszywały, a więc zasiedliśmy do kolacji wigilijnej połączonej z malutką imprezą urodzinową Tolimsona. Siedziałam między Harrym, a Louisem i czekałam tylko na rozwiązanie zagadki. 
-Zaraz przyjdę. Powiedział mój przyjaciel siedzący obok mnie. Ja już wiedziałam, że zaraz nastąpi punkt kulminacyjny całej kolacji, ale czekałam cierpliwie. Po chwili wrócił z wielkim bukietem kwiatów, które od razu wręczył Kini. 
-Dziękuje Louis. Jesteś kochany! Powiedziała zachwycona. Już chciała go uściskać lecz szatyn ją powstrzymał. 
-Czekaj. Ja chciałem się spytać czy czy .....
-Czy co? Zapytała się moja przyjaciółka. 
-Czy zostaniesz moją żoną? Wypowiadając te słowa przyklęknął i wyciągnął pierścionek . 















-Oczywiście, że tak. Powiedziała cała w skowronkach. 
-Ale wiesz z czym to się wiąże?
-.........-Kinga nic nie powiedziała.
-Z tym że musisz się przeprowadzić do Londynu. 
-Ale teraz nie mogę mam studia. 
-Spokojnie zaczekam ten rok, a potem możesz studiować tutaj. A więc?
-Zgadzam się. I po tych słowach ucałowała teraz swojego narzeczonego. 
******************************************************************************************************
Święta minęły nam w spokojnej, a za razem wesołej atmosferze. Ja teraz coraz więcej pracuję, ale chcę tego bo po ślubie chcę z mężem ( fajnie brzmi ) wyjechać z nim na długie wakacje. Zostało jeszcze 3 miesięcy do ślubu, a ja nadal nie mam sukienki. Dlatego umówiłam się z dziewczynami na zakupy. Czekam na nie już jakieś 15 minut, ale ich nadal nie ma. Zaczęłam się już trochę denerwować. Wyciągnęłam telefon i wykonałam parę telefonów, ale żadna nie odbierała, a więc zadzwoniłam do Louisa.
-Hej. 
-Siemaneczko. Jak tam zakupy?
-Własnie nijak bo dziewczyn jeszcze nie ma. 
-Jak to nie ma?
-Nie mogę się do nich dodzwonić. Wiesz coś o tym?
-Nie, ale zaraz gdzie ty jesteś?
-No w centrum.
-A Kinga wspominała, że jedzie do domu mody. 
-Którego?
-No tego Victoria Model. 
-No dobra zaraz tam pojadę. 
Po około 20 minutach byłam na miejscu gdzie znalazłam moje zguby. Siedziały sobie spokojnie i przeglądały katalogi z sukniami ślubnymi. 
-Dziewczyny! Powiedziałam głośno. 
-Jesteś w końcu. Powiedziała Paulina. 
-A czemu mi nie powiedziałyście, że się tutaj spotykamy? 
-Jak to nie? Kinga miała Ci powiedzieć. 
-Ups zapomniałam. Przepraszam, ale ważne że jesteś. 
-A jeszcze się spytam czemu nie odbieracie telefonu?
-A bo w moim królestwie każdy wycisza telefon. Nawet ty kwiatuszku. Powiedział jakiś facet. 
-No dobrze, a pan to kto?
-Pan i twórca, a tak naprawdę projektant sukni ślubnych.
-Aha witam Monika Levy. 
-Pipino Pichioni. 
-Miło mi. Nie jest pan z Londynu. Prawda?
-Tak jestem z Meksyku. 
-O to cudownie Pipino. 
-Tak wiem, że jesteś w jakiś sposób związana z moja ojczyzną. A więc proszę usiądź i obejrzyj pokaz moich sukni.
-Dobrze. Zajęłam miejsce koło moich przyjaciółek i wpatrywałam się w projekty. Nie ukrywam że sukienki były prześliczne, ale nie mogłam się zdecydować. 
Po długich dyskusjach zabrałam projekty do domu i umówiłam się na spotkanie za parę dni, abym  mogła się zdecydować. Wróciłam do domu sama. Nie miałam jakoś nastroju przebywać z dziewczynami. Potrzebowałam chwili dla siebie. Od progu powitał mnie mój ukochany. 

-Cześć Skarbie! Zmęczona?
-Hej. Bardzo. Powiedziałam całując chłopaka w policzek. 
-No to może coś zjesz?
-Nie, dzięki. 
-No to wspólna kąpiel?
-Nie, położę się spać. Jestem na prawdę bardzo zmęczona, a jutro mam sesję i muszę być wypoczęta. 
-No dobrze, ale później Cie obudzę na kolację. 
-Okey. Odpowiedziałam i skierowałam się na górę zostawiając Harrego ze smutna miną w salonie. 
******************************************************************************************
OCZAMI HARREGO:
Czekałem grzecznie na moja ukochana w domu. Myślałem, że spędzimy popołudnie razem, ale się jednak pomyliłem. Monia wróciła bardzo zmęczona do domu i nie ukrywam trochę mi się to nie podobało. Ostatnio przez jakiś tydzień chodzi rozdrażniona i ciągle jest zmęczona. Kiedy moja przyszła zona położyła się spać opuściłem dom i udałem się do jubilera odebrać nasze obrączki. Na szczęście większość mamy ogarnięte. Zostały nam tylko drobiazgi i Moni sukienka, bo jakoś nie miała wcześniej do tego głowy. 
-Dzień dobry. Powiedziałem wchodząc do jubilera.
-Witam Pana.
-Ja chciałem odebrać..... . Sprzedawca nie pozwolił mi dokończyć. 
-Tak,tak wiem. Pan po obrączki.
-Tak. Są już ?
-Oczywiście i podał mi pudełko z obrączkami.Otworzyłem i ujrzałem śliczne złote obrączki.
 -I jak? Podobają się?
-Tak. Ile płacę?
-Wszystko już opłacone. 
-A no tak. Zapominałem.
-Spokojnie. Wy zakochani zawsze tak macie, ale na szczęście ja tu jestem i nad wszystkim czuwam. 
-Jeszcze raz dziękuję. 
***********************************************************************
Wróciłem szczęśliwy do domu, ale nie zastałem Moni. Wyjąłem telefon i wybrałem numer, ale cisza nie odbiera. W pierwszej chwili pomyślałem, że po prostu jej się rozładował, a więc zostawiłem obrączki i poszedłem sprawdzić czy przypadkiem nie ma jej w Louisa w domu, ale to co zobaczyłem w środku po prostu mnie zdziwiło ...... . 















CZYTASZ=KOMENTUJESZ

8 komentarzy:

  1. Wow ^^
    Kolejny ślub, ale fajnie że Kinga się zgodziła :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś CUDOWNA!
    Już nie mogę się doczekać ślubu!

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny pisz dalej jesteś niesamowita i masz ogromny talent czekam na next rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak czasem dobrze przez chwile nie czekać, musialabym czekac w takiej niepewnosci :D ide czytac nastepny x

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak czasem dobrze przez chwile nie czekać, musialabym czekac w takiej niepewnosci :D ide czytac nastepny x

    OdpowiedzUsuń