piątek, 24 października 2014

Rozdział 58

Oboje zobaczyliśmy uśmiech na ich twarzach, a po chwili tańca także pocałunek.
 Pomyślałam szybko im poszło, ale to może i dobrze Liamowi należy się ktoś kto o niego zadba. Potańczyłam jeszcze chwilę z moim ukochanym i wróciliśmy do baru, gdzie czekali na nas chłopcy.
-Chłopaki słuchajcieKrzyknął Harry.
-Co jest Harry? Spytał od razu Louis.
-Liam i Kate są razem!
-Żartujesz? Dopytywał się Zayn.
-Nie!
-Harry! Nie pomyślałeś ze oni by może sami chcieli to powiedzieć?
-No niby masz rację.
-A więc jak coś to wy nic nie wiecie okey?
-Dobra. Powiedzieli chórkiem  i zakończyliśmy ten temat, ale do momentu przyjścia naszej nowej pary, bo Louis jak zawsze musiał wszystko wygadać.
-No gratuluje nowej parze!



-A dziękujemy. Powiedział Liam z uśmieszkiem na twarzy a Kate trochę się zarumieniła.
-Kochani bardzo wam gratuluję, ale my się z Harrym będziemy już zwijać.
-Czemu? Zapytał Liam i Harry.
-Zle się czuję, ale jeśli chcesz kochanie zostać to okey. Wrócę sama.
-Wykluczone jedziemy razem. 







Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i pojechaliśmy do hoteluWidziałam w oczach mojego partnera lekkie przerażenie, ale starał się tego nie okazywać. Wysiedliśmy w ciszy z taksówki  i poszliśmy do pokoju hotelowego.
-Skarbie lepiej się już czujesz?
-Troszkę. Mam ochotę na .....
-Na herbatę? Zaraz przyniosę.
-Nie! Mam ochotę na Ciebie!
-Na mnie? Przecież źle się czujesz?
-To był tylko pretekst, a teraz całuj i wplotłam swoje palce w jego włosy. Zajęczał. Wiedziałam jaką przyjemność mu tym sprawie. Ciepły dotyk dłoni, za którym tak bardzo tęskniłam ścisnął moje pośladki. Objęłam jego biodra nogami nie przestając walczyć z jego językiem.Tak bardzo go pragnęłam w tej chwili. Jego ciało podwyższyło moją temperaturę, a silne uciski w okolicy pochwy alarmowały o natychmiastowej bliskości. Oddech stał się szybszy na co Harry zareagował uśmiechem podczas pocałunku. Uwielbiałam kiedy to robi. Powolnym krokiem zbliżaliśmy się do łóżka. Oddałam się chwili. Chciałam go poczuć. Lekko ułożył mnie na łóżku przygniatając swoim wyrzeźbionym ciałem doprowadzającym mnie do szału. Napięcie i podniecenie rosło z każdą sekunda naszej bliskości, a zarazem walki.Odsłonięte ciało przed Haroldem, które zakrywał jedynie materiał bielizny.Gorące usta chłopaka zatrzymywały się na całym ciele, co przyprawiało mnie o jęki rozkoszy. Ruchy ciała pod dziką fala namiętności prowokowały Loczka do dalszej pracy.Szybko pozbyłam się ciuchów chłopaka, który zaskoczony moją szybkością i groźnymi ruchami chciał zrewanżować się zostawiając mnie całkiem nagą.
-Harry to łaskocze! Zaśmiałam się kiedy jego opuszki palców przejechały po skórze brzucha.
-Uwielbiam to! Powiedział szydersko szybko wbijając się w moje usta.
Kilka chwil po namiętnej walce nasze nagie ciała przylegały do koca.Członek mojego ukochanego delikatnie ocierał o moją pochwę, która prosiła się o wypełnienie.
-Kochanie, proszę teraz. Wysapałam między pocałunkiem. Na twarzy chłopaka zagościł uśmiech, wiedząc jak będą wyglądały jego dalsze działania.
-Asss. Syknęłam kiedy z wielka siła poczułam go w sobie. Ciało wygięło się w łuk, ale łuk przyjemności. Ruchy stawały się coraz szybsze obijając o mój czuły punkt.
-Aww Harry..aaa. Jęczałam kiedy Hazza zadowolony uśmiechał się.

-Jeszcze chwilę. Odezwał się szybko z przyśpieszonym oddechem.
-Dochodzę już! Wykrzyczałam.
-Już..powiem ci kiedy..-teraz! Krzyknął do ucha.
W tym czasie rozluźniając wszystkie mięśnie, które przepełniała rozkosz wylałam wszystkie soki, które zmieszały się z oznaka podniecenia mojego narzeczonego. Zmęczeni, ale usatysfakcjonowani swoją pracą opadliśmy na swoje ciała.
-Kocham Cię.
-Ja też Cię kocham. Pocałował mnie w czoło i wtuleni w siebie oddaliśmy się krainie snu.

**************************************************************************
Rano kiedy wstałam Harrego już nie było. Zadzwoniłam do niego, ale jak zawsze nie odebrał z rana. Pomyślałam, że może jest pod prysznicem, ale się jednak pomyliłam, więc sama skorzystałam z łazienki i po ubraniu się zeszłam na dół na śniadanie. Usiadłam przy wolnym stoliku i zaczęłam wybierać jakieś danie na śniadanie, bo nie ukrywam jestem strasznie głodna po nocnych wyczynach z Haroldem i ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam przed sobą wielki bukiet róż, a za razem mojego przyszywanego braciszka.
-No hejjjjj jak tam noc? Spytałam pierwsza.
-Cudowna dzięki Tobie, a twoja? Coś słabo wyglądasz?
-To się cieszę że ci się powodzi. 
-Proszę to dla ciebie, ale nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie.
-Wszystko jest okey.
-Ale wczoraj się źle czułaś i dzisiaj tez nie wyglądasz za dobrze.
-No dzięki! Nie ma to jak usłyszeć słowa pocieszenia od prawie brata.
-Ja się o ciebie po prostu martwię.
-Wiem, ale nie masz powodu. 
-Na pewno?
-Tak. Spędziłam fantastyczną noc z Harrym. Czego chcieć więcej?
-Może pikantnych opowieści? Wtrącił się do rozmowy Louis.
-Nie licz na to mój łobuziaku. 
-Szkoda. Myślałem, że załapię się na coś ciekawego. 
-Oj Lui jak zawsze taki sam. A nie wiecie gdzie jest moja druga połówka?
-Tutaj. Usłyszałam zachrypnięty głos za mną.
-A gdzie byłeś?
-Niespodzianka.
-No to gdzie mnie zabierasz? 
-Zle postawione pytanie. Dodał Louis. 
-No fakt. Bo zabieram was wszystkich.
-Jak to wszystkich? Zapytałam troszeczkę z małym kaprysem na twarzy.
-Jedziemy na wycieczkę.
-A gdzie? Jeśli wolno spytać, bo nie wiem czy mój strój jest odpowiedni?
-Jest genialny. To za 15 minut przed hotelem? Spytał Loczek chłopaków, którzy odpowiedzieli chórkiem, że tak. Ja w tym czasie dokończyłam śniadanie i rozmawiałam z Kate o Liamie. Szczerze to ona mi dziękowała za całą jej przemianę itd. Ale w końcu wsiadliśmy do samochodów i pojechaliśmy w niezdane mi miejsce, ale jak się okazało to po prostu był park rozrywki, ale świetnie się bawiliśmy.
-Kochanie chodź na tą ogromną karuzelę.
-O nie! Nie ma mowy! Nie namówisz mnie!
-Będę cię trzymał za rękę.
-Nie ma mowy idź sam. 
-No dobrze, kto idzie ze mną?
-Ja wyrwał sie jak zawsze pierwszy Louis.
-I chodź jeszcze Niall?
-Nie ja co dopiero jadałem,  a Lim z Kate i Zaynem są na strzelnicy.
-No okey. To sami pójdziemy. Tylko patrzcie na nas.
-Jasne, że będziemy.
Nie chciałam iść z nim na tą karuzelę, ponieważ mam mały lęk wysokości, a po za tym jest to troszeczkę niebezpieczne, ale on lubi takie sytuację. Stałam z blondynem i obserwowałam Loczka i Luisa, którzy bez zawahania wsiedli na karuzelę. Pech akurat chciał, że zaczął padać deszcz i z nie nacka rozpętała się burza........

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

9 komentarzy:

  1. Oby się im nic nie stało...
    Rozdział Świetny!!!
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko ale nic im się nie stało?

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na next mam nadzieje że będzie szybko

    OdpowiedzUsuń
  4. Lou jak zwykle zbereźnik :D
    Oby pogoda przypadkowo nie sprawiła, że coś tam sie popsuje i utkną kilkadziesiąt metrów nad ziemią hehe :D
    genialny rozdział :*
    zapraszam do mnie, na kolejny odcinek ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  5. zapraszam na 3 rozdział z perspektywy Clary :) zachęcam do komentowania i dodawania się do obserwatorów :)
    http://minor-dalliance.blogspot.com/
    pozdrawiam, Clary xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty! Next

    OdpowiedzUsuń